28 mar 2016

Epilog

4 lata później

Tina

                Otwieram zmęczone oczy. Wczoraj pracowałam do późna. Patrzę na zegarek i widzę godzinę 8:24. Czas wstawać leniuchu! Siadam półprzytomna na skraju łóżka i przeciągam się. Za oknem szaro i buro. I zaraz będzie lać. Piękny poranek. Nie ma co…
                Biorę szybki prysznic. Mam małe mieszkanko, ale już własne. Jestem sama sobie panią. Parzę kawę w ekspresie i wkładam dwie kromki chleba tostowego do tostera. Nie przełknę nic innego. Za 1,5 godziny mam być w firmie ojca.
                Ubieram białą koszulę z długim rękawem, czarne przylegające spodnie i czerwoną marynarkę. Co jak co, ale pozostałam sobą chociaż trochę. Długie włosy przeczesuję szczotką. Odkąd podrosły nie muszę już ich prostować. Nie mam też tych śmiesznych fisiołków wokół czoła. Robię delikatny makijaż. Już dawno zrezygnowałam z ciemnych kresek wokół oczu. Nie umiałam ich już później robić. Kojarzyły mi się z Ruhpolding…
                Nie rozmawialiśmy od wyjazdu. Kiedy tylko weszłam do swojego pokoju w domu, złamałam kartę od telefonu i wyrzuciłam. Musiałam to zrobić. A późniejsza kłótnia z Cornelią tylko mnie utwierdziła w przekonaniu, że dobrze zrobiłam.
                Wkładam czarne szpilki i biorę torebkę z wieszaka w przedpokoju. Zamykam mieszkanie i schodzę na dół. Moja Polówka jest zaparkowana na swoim miejscu w garażu podziemnym. Wsiadam i ruszam w niełatwą drogę między korkami we Frankfurcie.
                W radio leci The Weeknd… Wzdycham ciężko. Ciągle mi się kojarzy z nim. Pamiętam jak dziś kiedy jechaliśmy w deszczu, gdy nas odebrał z tego schroniska. Już wtedy coś mną targało wewnętrznie, ale nie wiedziałam co to było…
                Mijam kolejny korek i jestem już prawie pod siedzibą Kirch Inc. Jestem członkinią zarządu do spraw reklamy i handlu. Pół roku temu skończyłam studia. Tak. Ja skończyłam studia. Po powrocie Cornelia zażądała pieniędzy na własne mieszkanie i wyprowadziła się do Berlina. Nie chciała mnie znać. To oczywiste. Przecież zniszczyłam jej życie. Ale ja nigdy nie chciałam jej upokorzyć. Wręcz czułam się winna, że Andreas kochał właśnie mnie. Że wtrąciłam się w jej idealny świat, zamiast stać z boku i imprezować i upijać się dalej w samotności. Koniec końców i tak zostałam sama. A ona mnie nienawidzi i nigdy już pewnie się nie pogodzimy. Wiem tylko od taty, że założyła rodzinę z jakimś księgowym i mają roczne dziecko. Synka. Ale nie Andreasa. Robert czy jakoś tak. Nie wiem. Nie zostałam zaproszona ani na ślub ani na chrzciny. Z resztą mama też.
                Tata wniósł pozew o rozwód miesiąc po powrocie. Okazało się, że szykował go już ponad rok i zbierał dowody niewierności swojej żony. I jak się okazało, tata nie jest moim biologicznym ojcem. Ale nie obchodzi mnie to zbytnio. Traktuje mnie jak własną i to jest najważniejsze. Oliver ma już 9 lat i chodzi do szkoły. Sąd postanowił, że będzie mieszkał z tatą w naszym domu. W opiece na nim pomaga tacie nasza niania Maria. A mama? Mama się wyprowadziła i chyba widziałam ją tydzień temu z jakimś małolatem na zakupach w centrum handlowym. Nie przywitałam się. Nie rozmawiałyśmy od rozprawy rozwodowej. Nie tęsknię.
                Parkuję na pierwszym wolnym miejscu na parkingu podziemnym. Pokazuję ochroniarzowi przepustkę i wjeżdżam windą na 30 piętro budynku. W recepcji wita mnie Anna, sekretarka taty. Kiwam jej głową, a ona pokazuje, że już czeka. Pukam do drzwi i słyszę aprobatę.
- Cześć tatko – podchodzę do niego i przytulam się. Chyba po tym wszystkim mamy lepsze relacje niż kiedykolwiek.
- Cześć kochanie! Siadaj, mam sprawę – pokazuje mi fotel. Jestem ciekawa co wymyślił. Od wczoraj jest bardzo tajemniczy.
- No mów wreszcie! Zaczynam się niecierpliwić!
- Chciałbym, żebyś została dyrektorem wykonawczym fili w Ruhpolding! – sztywnieję. Nie zgadzam się tato! Nie chcę tam wracać!
- Wiesz dobrze, że to za dużo! Ja nie dam sobie rady!
- Czy Ty kiedykolwiek nie dałaś sobie rady? No powiedz – wiem, że ma racje. Ale nie tam.
- Nie wiem czy powinnam tam wracać – spaliłam za sobą wszystkie możliwe mosty.
- Powinnaś – uśmiecha się serdecznie. – Ale nie mogę Cię zmusić. Zastanów się na spokojnie. Nie pali się.
- Czemu ja? A nie Cornelia? – posępnieje. Wiem, że jest wściekły na Corni. Że nie pozwoliła sobie wytłumaczyć pewnych rzeczy i przyjęła własną wersje wydarzeń. Opowiedziałam wszystko tacie i powiedział, że nie mam się za co obwiniać. Ale jeśli już coś, to za to, że go zostawiłam i urwałam kontakt.
                Często widują się z Hermannem i słyszałam, że ma narzeczoną. Magdalenę. I są razem już trzy lata. Znali się od podstawówki, ale widocznie to miłość z piaskownicy. Płakałam na wiadomość o tym związku. Ale nie chciałam się wtrącać do jego życia. Cieszę się, że jest szczęśliwy. Naprawdę! Marzyłam, żeby ułożył sobie życie. Wiedziałam, że ktoś tak fantastyczny jak on, prędzej czy później znajdzie kobietę swojego życia.
                Tata nadal próbuje znaleźć odpowiedź na moje pytanie. Wiem, że wszystko go martwi. Bo kiedy rozwiódł się z mamą, pojawił się kolejny problem. Jego dzieci nie są już jednością.
- Po pierwsze, Ty jesteś odpowiednia na to stanowisko. Po drugie, ona by się nie zgodziła tam wrócić, a po trzecie i najważniejsze, nie mam ochoty się przed nią płaszczyć i błagać. Sama zdecydowała co chce robić, z kim i gdzie chce być. Nie myśl o tym więcej – na koniec uśmiecha się do mnie sympatycznie.
- Potrzebuję trochę czasu – kiwa głową. – Idę pracować szefie – puszczam mu oczko i idę do swojego działu.
                Wieczorem wracam do mieszkania, ale po drodze wstępuję do supermarketu. Chce mi się domowej roboty lasagne. Kupuję wszystko co potrzebne i wino. W mieszkaniu jestem pół godziny później. Biorę ciepły prysznic i zabieram się za gotowanie. Półtorej godziny później ląduję na kanapie, pod kocem z talerzem na kolanach i lampką wina na oparciu. Przeskakuję po kanałach i co widzę, gdy mijam Eurosport? Prycham pod nosem.
                Andreas siedzi na belce startowej i czeka na sygnał od trenera. Patrzę w podgląd i widzę, że to Letnia Grand Prix w Hinterzarten. Gdziekolwiek to jest. Ale to nie ważne. Ważny jest Andreas. Odpycha się z belki po sygnale. Patrzę na niego stęskniona jego widoku. Do tej pory unikałam jak mogłam oglądania konkursów. Nie miałam prawa tego robić. Przecież go zostawiłam jak ostatniego frajera.
                Ląduje chyba daleko, bo radość trenerów i jego sama jest przeogromna. Cieszę się. Bardzo się cieszę. Mam nadzieję, że wygra. Uśmiecha się i macha do kamery. Chciałabym, żeby machał do mnie. Ale to nieważne. Po nim skacze jeszcze czterech. Postanawiam poczekać do końca. Chciałabym zobaczyć jak wygrywa.
                Kilka minut później już wszystko jasne. Miejsce 2, ale dla mnie jak pierwsze. Wstyd mi trochę, że nadal nic nie wiem o tym sporcie. Cztery lata to szmat czasu, żeby nadrobić. A przecież w liście obiecałam mu, że zawsze będę trzymać za niego kciuki. Tyle, że tym listem to on sobie już pewnie dupę podtarł. Albo spalił w kominku. Taki twój los Tina. Sama tego chciałaś.
                Rankiem budzę się na kanapie w zupełnie innym nastroju. Gotowa i zwarta do działania. Chyba wiem w końcu czego chcę. I nie koniecznie chodzi o spędzanie wieczorów na kanapie w tym pięknym mieszkaniu. Wolałabym świeże powietrze na tarasie mojego mieszkania w centrum Ruhpolding.
                Tydzień później przemierzam trasę od Frankfurtu do Ruhpolding swoim ukochanym Polo. Nie wzięłam dużo rzeczy. Kto wie czy za tydzień nie ucieknę z płaczem, bo nie daję rady. Tata powiedział, że mi ufa jak nikomu innemu i że dam sobie świetnie radę. Akurat!
                Parkuję pod domkiem, na spokojnym osiedlu na uboczu miasteczka. Jak dobrze pooddychać tym cudownym powietrzem. Uśmiecham się na ciepłe promienie słońca ogrzewające moją bladą twarz. Oglądam się za siebie i widzę piękny mały domek. Chyba świeżo oddany. Jest cały mój! Otwieram drzwi i widzę przestronny przedsionek. Zostawiam tu walizkę i idę dalej. Kuchnia jest otwarta na salon to bardzo mi się podoba. I jest wysepka! Stół jadalny stoi zaraz przy drzwiach na taras. Otwieram je i wpuszczam świeże powietrze do środka. Mam stąd piękny widok. W salonie jest oczywiście kominek i duża kanapa. Kątem oka dostrzegam gabinet i łazienkę. Czas na piętro! Biegam po okrągłych schodach i widzę trzy pokoje. Wszystkie trzy to sypialnia plus jedna wielka łazienka, którą zauważyłam dopiero schodząc na dół.
                Kładę się na kanapie i próbuję się uspokoić. Dom moich marzeń. Jakby tata dokładnie czytał w moich myślach. Dzwonię do niego i dziękuję za prezent. On oczywiście przypomina mi, że mam zaraz spotkanie z Hermannem i muszę się przygotować. Szybko zbieram się i maszeruję do łazienki. Czas na nowy start Tina.

~

Cornelia

                Czasami się zastanawiam co by było, gdybyśmy nie pojechali do Ruhpolding. Ale tylko czasami. No bo czy byłabym w tym samym miejscu i czasie gdzie teraz? Czy po moim domku biegałby w chodziku uroczy Robi w niebieskich śpioszkach? Czy dalej prasowałabym jego ubranka i czekała na powrót Eliasa? Wiem, że nie. Ale zupełnie nie rozumiem, czemu ciągle analizuję ten temat. Przecież jestem szczęśliwa. Mam męża, dziecko, dom, pracę. Jestem kochana i sama kocham. Nie wiem jak mogłam pomylić miłość z chwilową fascynacją. Zniszczyłam życie tylu osobom. Przesadziłam. Wiem to i gryzie mnie to już czwarty rok.
                Kończę prasowanie i zanoszę ubranka synka do jego pokoiku. Robi biegnie za mną i wesoło chichocze przy tym. Mój synek jest mężczyzną mojego życia. Podnoszę go i biorę na ręce. Daję mu słodkiego buziaka. Uśmiecham się do niego i gilgotam go lekko.
- Co kochanie? Zjemy coś? – czasem mam wrażenie, że mimo iż jeszcze nie mówi, to rozumie mnie lepiej niż ktokolwiek. Kiwa swoją drobną główką i przytula się do mojej szyi. Uczucie jakie towarzyszy mi w tym momencie, jest nie do opisania. Polecam każdej kobiecie.
                Karmię go na kolanach w salonie. Elias ma wrócić za trzydzieści minut. Wszystko u nas jest jak zaplanowane. Jakby nasze życie było jednym wielkim schematem. Może i dobrze? Spontaniczność nigdy mi nie wychodziła. A w sztywno ułożonych regułach jest mi po prostu wygodnie.
                Szybko pozbierałam się po Andreasie. Nawet nie minął miesiąc, jak już przestałam o nim myśleć. Za to Tina wyglądała gorzej. Z dnia na dzień mizerniała. Widocznie ona kochała go naprawdę. Żałuję tego co się stało. Ale nie żałuję rozstania z Friderickiem. Teraz jestem szczęśliwa. Z nim się dusiłam i tutaj zawsze będę wdzięczna siostrze. Chciałabym się z nią kiedyś pogodzić, ale nie mam zupełnie pomysłu jak naprawić mój błąd. Rozmawiałam z tatą. Ona nigdy nie miała do mnie pretensji. To ja zawiniłam. Nie można nikogo zmusić do miłości. Tym bardziej przewidzieć kogo pokochamy.
- Jestem – z zamyślenia wyrywa mnie dźwięk głosu mojego męża. Podchodzi do nas i całuje mnie czule. Potem daje całusa w czoło naszemu synkowi. – Jak wam minął dzień?
- Spokojnie. Robi będzie chyba biegaczem, bo nie mogę za nim nadarzyć.
- Dobrze! Musi się ruszać! Zrobimy z niego sportowca – kocham jego uśmiech. – Karm go spokojnie, a ja podgrzeję obiad – kocham go za wszystko.
                Wieczorem, zaraz po kąpieli, idę do pokoiku synka i sprawdzam czy śpi. Przykrywam go delikatnie kołderką i idę do swojej sypialni. Elias czyta jakieś zestawienie. Gdy mnie widzi od razu się rozpromienia i odkłada kartki na stolik nocny. Kładę się obok niego i przytulam do jego klatki piersiowej.
- Co kochanie? – całuje moje czoło.
- Myślałam o mojej siostrze dzisiaj…
- Chciałabyś jechać do Frankfurtu?
- Nie wiem czy mam po co… - wzdycham.
- Jestem pewien, że nie żywi już do Ciebie urazy.
- Ale ja jej wbiłam nóż w plecy! Powinnam jej wysłuchać, wesprzeć…
- Nie myśl o tym teraz.
- Pojedziemy tam?
- W przyszłym tygodniu zapytam o wolne i pojedziemy. Robi powinien poznać w końcu dziadka i ciocię.
- I wujka! Nie pamiętam nawet jak Oli wygląda…
- Pojedziemy – całuje moje czoło ponownie i teraz już wiem, że wszystko będzie dobrze.

~

Andreas

                Wychodzę umęczony z siłowni. Mam ochotę wskoczyć do basenu i siedzieć tam przez resztę dnia. Wsiadam do swojego Audi i jadę do mieszkania w Ruhpolding. Od roku mieszkam tam z Leną. Oświadczyłem się jej wieki temu, ale szczerze? Nie mam ochoty się żenić. Jest dobrze tak jak jest.
                Parkuję pod blokiem i idę na górę. Wiem, że jej nie ma, bo pracuje do wieczora w klubie fitness. Od razu ładuję się do łazienki. Brałem prysznic na siłowni, ale to nie to samo co własny, komfortowy.
                Ubrany w świeże ciuszki idę do kuchni. W lodówce jest oczywiście obiad. Wszystko jest oczywiste z nią. Jakbym wszystko miał zaplanowane. Nie znoszę tego. Nie znoszę mojego życia ostatnio. Wczoraj minęły cztery lata, kiedy wyjechała. I od tej pory nawet nie zadzwoniła. Gdyby nie ojciec, to nic bym o niej nie wiedział. Jestem na siebie wściekły. Nie powinienem się w niej zakochać. Słyszę dźwięk przychodzącego smsa.

Thomas:
Za godzinę na skoczni. Byłeś na siłowni?

                Pod koniec sezonu doznałem kontuzji kolana. Operacja, rehabilitacja, zabiegi… Wszystko od nowa. Lena chciała mnie zagłaskać w domu. Chcę już wrócić do skakania, bo nie mogę z nią wytrzymać tyle czasu. Rozumiem, czemu skoczkowie czekają z decyzją o ślubie do zakończenia kariery. Przecież nigdy nie wiesz, czy kiedy będziesz widywał swoją kobietę częściej niż 3 dni w tygodniu, to będzie wam się układać podobnie.

Ja:
Tak. Wszystko w porządku. Zero bólu. Będę wcześniej.

                Mój trener też chce mojego powrotu do formy. Jem szybko i pakuję się. Chwilę później jestem w drodze na skocznię. Tam witam się z Thomasem i wjeżdżam wyciągiem na górę. Przygotowuję sprzęt. Korzystamy z dobrej widoczności, z okazji lata.
                Zasiadam na belce. Pierwszy skok od marca. Czuję ulgę. Wiem, że wszystko jest na dobrej drodze do powrotu do tego co kocham. Thomas daje mi sygnał i po chwili sunę w dół. Nie wiem co się dzieje dalej. Sama świadomość, że wylądowałem bez przeszkód i bez kontuzji, sprawia, że prawie podskakuję. Ściągam narty i podchodzę do krótkofalówki, która leży z boku skoczni.
- Jak?
- Lepiej niż się spodziewałem. Jeszcze ze trzy razy i na dzisiaj koniec.
- Mógłbym skakać do wieczora – cieszę się jak małe dziecko.
- Pomału! Nie bądź narwany – słyszę jak się zanosi śmiechem. – Wjeżdżaj na górę.
                Po czwartym skoku, zaczynam lekko mieć dość. Chyba miał rację. Nic na siłę. Odpinam narty i podchodzę do swoich rzeczy. Dobrze, że nikt się tutaj nie kręci. Przebieram się w cywilne ciuchy i czekam, aż Thomas pojawi się z uwagami. Sprawdzam swój telefon. Oczywiście Lena dzwoniła trzy razy. Wróciła z pracy i pewnie martwi się, że mnie nie ma. Nie oddzwaniam. Nie mam ochoty. Piszę szybkiego smsa „skocznia”. Mam nadzieję, że da mi spokój.
- Coś taki zmarnowany? – siada obok. Kiwam przecząco głową. Pokazuje mi na komputerze filmy z moich skoków. Przy okazji zatrzymuje i analizuje poszczególne fragmenty. Wiem przynajmniej na czym mam się jutro skupić. – Do jutra. Widzimy się o 11 – ściskam jego dłoń. Zanoszę rzeczy do samochodu i mam już jechać, gdy widzę jak ktoś idzie w stronę skoczni. Wiem, że każdy ma prawo tam przyjść, ale wewnętrznie mnie kusi, żeby iść za tamtą osobą.
                Podchodzę do wyciągu i widzę, że kobieta, bo mniemam, że to kobieta skoro ma długie włosy, jest już w połowie skoczni. Wyciąg nie działa, bo Thomas go wyłączył. Skąd ona zna tą drogę? I wtedy zamieram. Wariujesz Wellinger! To nie może być ona! Czekam aż będzie dostatecznie daleko by mnie nie widzieć. Wręcz wbiegam na górę. Idę w to samo miejsce co wtedy i widzę, że siedzi na schodkach i podziwia zachód słońca. Wróciła.
                Podchodzę najciszej jak potrafię. Nie słyszy mnie. I dobrze. Mogę się jej przyjrzeć. Jeszcze bardziej wypiękniała. Włosy sięgają jej teraz do połowy pleców i mają piękny brązowy kolor. Rysy twarzy wyostrzyły się i schudła. Nie wiem po co. Przecież zawsze miała idealną figurę. Kucam cicho schodek wyżej. Próbuję powstrzymać chichot, który mimowolnie chce opuścić moje usta.
- Cześć – mówię chicho, ale ona i tak wzdryga się i o mało nie spada. Chwytam jej ramię. Spogląda na mnie zaskoczona.
- Andi! – znowu widzę te jej piękne oczy. Uśmiecham się tak szeroko, że zaczyna mi drętwieć twarz.
- Wiedziałem, że to Ty. Wszędzie bym Cię poznał – podnoszę się i pomagam jej wstać. Po chwili ląduje w moich ramionach i tulę ją do siebie z całej siły. Cała wściekłość odchodzi w niepamięć, kiedy znowu mam ją przy sobie.
- Tęskniłam za Tobą – szepcze. Gdybyś wiedziała jak bardzo ja tęskniłem. Odsuwam się lekko, by móc dotknąć dłonią jej policzka. Przeczesuję go kciukiem i rozpływam się nad miękkością jej skóry. Doskonale pamiętam ten dotyk.
- Co tu robisz? – pytam nie odrywając od niej wzroku.
- Tata poprosił bym zajęła się prowadzeniem tutejszej filii.
- Przeprowadzasz się do Ruhpolding? – wspaniała wiadomość!
- Chyba zawsze czułam się tu jak w domu. Decyzja była łatwa. Pytanie czy dam sobie radę…
- Oczywiście, że tak! – ciągle w siebie nie wierzy. Słyszę dźwięk mojego telefonu. Spoglądam na wyświetlacz i przeklinam w duchu osobę, która mi przerywa spotkanie z Tiną. Oczywiście, że to Lena. Ignoruję połączenie.
- Nie odbierasz? – pyta zaskoczona.
- Zajęty jestem – jestem frajerem skończonym. Nie mogę jej dłużej oszukiwać Leny. Przecież jedyna kobieta którą kiedykolwiek kochałem stoi przede mną. I zrobię wszystko, żeby do mnie wróciła.
- Zapraszam na kawę – mówi w końcu. Ciekawi mnie, czy ona też myśli o tym co ja. Spytam ją. Nie teraz. Niedługo. Przecież mamy czas. Teraz, gdy w końcu się odzyskaliśmy to nie ma się co spieszyć.
                Dociera do mnie symbolika tego miejsca. Tutaj się wszystko zaczęło. Tutaj poczułem po raz pierwszy coś więcej. I wracamy do punktu wyjścia. Skoro znowu tu jesteśmy i zaczynamy od nowa, to chyba najwyższy czas wykorzystać szansę jaką dostaliśmy. Podaję jej swoją dłoń, a ona dopiero po chwili ją łapie. Jakby czekała na pozwolenie. Zacieśniam uścisk i  schodzimy w stronę parkingu. Otwieram jej drzwi od strony pasażera i po chwili już siedzę za kółkiem. Spoglądam na nią i mimowolnie, podobnie jak ona, się uśmiecham. Teraz już wszystko zależy tylko od nas.



KONIEC



****


Cześć :D
Witajcie w epilogu tej historii. Mam nadzieję, że Święta były udane :D

Chciałabym podziękować Wam wszystkim <3 Jesteście najukochańsze ever! Jestem wdzięczna za wszystkie komentarze, wyświetlenia. Nie spodziewałam się tak ciepłego odbioru tego opowiadania, a jednak :D 
Dziękuję <3 :*

Wiecie co? To chyba jedyne opowiadanie do tej pory, z którego jestem zadowolona. Poprowadziłam bohaterów dokładnie tak jak chciałam i historia wiele nie odbiega od pierwotnego założenia. Polubiłam ich. I będę za nimi tęsknić.
Przez chwilę zastanawiałam się czy w wakacje nie napisać drugiej części. Opisać dalszych losów Tiny, Andreasa i Cornelii, ale chyba nie ma sensu rozgrzebywać zakończonych historii. Ale kto tam wie co mi wpadnie do głowy :D
Oczywiście już walczę ze sobą nad napisaniem nowej historii o Andreasie… Pomysł urodził się w piątek i udało mi się go zapisać. Kto wie. Pewnie kiedyś go wykorzystam.

Oczywiście zapraszam na nowe opowiadanie o Tande. Rozdział pojawi się najprawdopodobniej w weekend i mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu :D 

What didn't kill us made us stronger

Do zobaczenia w aktualnej historii.
Buziaki :*


14 komentarzy:

  1. miałam iść spać, ale mówię sobie "sprawdzę bloggera, a co mi tam" i jak zobaczyłam słowo "Epilog" oraz to, że chodzi o Twoje opowiadanie, to prawie się rozpłakałam!
    ale jak to koniec...;-; chociaż... mimowolnie on mnie satysfakcjonuje. wszystko się tak jakby ułożyło. ale jest jedna kwestia, która nie jest do końca jasna - Lena i Andreas. Chociaż wątpię, czy druga część byłaby dla Ciebie dobra do napisania - drugie części nigdy nie są tak dobre, jak te pierwsze, chociaż... chociaż są wyjątki!
    naprawdę będzie mi brakować tej historii. tego trójkąta miłosnego, który rozpadł się.. naprawdę szybko.
    na całe szczęscie Corni ułożyła sobie życie i jest szczęśliwa. no i pewnie siostry by się pogodziły, ale jakbyś kontynuowałą ten wątek, to byś przeciągała to tak długo, jak to się da, haha XD
    ja bym pisała nową historię o Andreasie, a co tam! jeśli tak dobrze Ci się o nim pisze, to trzeba to wykorzystać!!
    jejciu, tak bardzo dziękuję Ci za to fanfiction, za to oderwanie się od rzeczywistości i możliwość wejścia do świata bliźniaczek i Wellingera. będę tęsknić za ich losami!
    buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. To nie może być już koniec... ;c Nie chcę! Zgłaszam sprzeciw! Ta historia jest, była genialna. Idealna. Szkoda. Jest mi cholernie szkoda, że to już koniec.
    Chociaż powiem szczerze, że ten epilog wcale tak nie wygląda. Jest kilka niedomówień, które czekają aż ktoś je rozwiąże. Czy Cornelia i Tina się pogodzą? Czy Andreas będzie z Tiną czy może jednak z Leną? Mam ogromną nadzieję, że za jakiś czas będziesz chciała dopisać dalszą część o tym, co wydarzyło się potem. Wystarczył by tylko jeden rozdział. :)
    Ciężko będzie mi się rozstać z tą historią. Zapewne w przyszłym tygodniu będę wyczekiwać kolejnego rozdziału, tak jak to miało miejsce teraz.
    Ale no cóż... Wszystko co dobre kiedyś się kończy. ;c
    Pozdrawiam Cię gorąco i przepraszam za bezsensowny komentarz, ale ciężko mi cokolwiek innego napisać, pp przeczytaniu, że to już koniec tego opowiadania. ;c
    Ściskam. ;****

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem!
    Jak to koniec??? No błagam, ja nie chcę :( Smutno mi, wiesz? I to cholernie...
    Epilog jest świetny, jak wszystkie poprzednie rozdziały i jakoś ciężko mi uwierzyć, że jestem tutaj po raz ostatni. Szczególnie, że mam wrażenie iż sporo rzeczy pozostało niedopowiedzonych. Ale może tak miało być? Będzie mi brakować naszych bohaterów i tego wszystkiego dookoła nich, całej historii... ale cóż, to co dobre szybko się kończy, no nie? :) Dziękuję ci kochana za to opowiadanie, za serducho, które w nie włożyłaś, bo było je widać. Gdyby nie ono i twój talent, na pewno nie byłoby nas tutaj tyle :)
    Czekam niecierpliwie na nową historię. I jeśli masz pomysł na coś fajnego z Andim w roli głównej, jestem na tak ^^
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem i ja!
    Epilog jest idealny! Po cichu liczyłam, że jakoś dobrze zakończy się ta historia. :)
    Z wielką chęcią zostałabym jeszcze przy tej historii, ale już tak jest, że wszystko co dobre szybko się kończy.. Kochana, uwielbiałam i uwielbiam to opowiadanie! Nie raz płakałam ze śmiechu, nie raz miałam ochotę zabić kilku bohaterów i nie raz pogrążałam się w smutku, jak działo się coś niezbyt miłego... Będę tutaj powracać i czytać to wszystko raz jeszcze, choćbym potem miała znać tę historię na pamięć i recytować ją na każdym kroku. :D
    Dziękuję, że stworzyłaś tak świetne opowiadanie. Masz mega wielki talent, więc masz z niego korzystać ile wlezie, bo ja chcę czytać Twoje dzieła do końca świata! Rozumiemy się? :)
    Całe szczęście, że "czytamy" się na Danielu i... ( być może ) na nowym opowiadaniu ( za którym jestem zdecydowaniem na TAK ) :D
    Będę tęsknić za Andim i Tiną..
    Pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj Kochana.
    Epilog... koniec.Cholernie mi źle, że to już koniec tej historii bo naprawdę siedzi ona głęboko w moim sercu. Tak jak każde twoje opowiadanie.
    Zaczynając czytać epilog byłam przerażona. Myślałam że naprawdę ich razem nie połączysz.
    Szkoda że Cornelia po tylu latach zrozumiała że nie warto było niszczyć kontaktów z siostrą.
    Szczerze powiem że czekałam na opowiadanie kiedy pojawi się imię Magdalena u boku Wellingera. Widać ze Andreas dusił się z narzeczoną. On potrzebuje życia z dnia na dzień,a z Magdą raczej to nie było możliwe. Musiało być wszytsko zaplanowane.
    Spotkanie Andreasa i Tiny było magiczne. To miejsce jest ich. To ta skocznia ich połączyła... tu się coś zaczęło.
    Wspaniały epilog.
    Błagam pisz drugą część tego opowiadania. Mam dziwne wrażenie, ze zostawiłaś sobie wszytskie furtki otwarte aby powstała kontynuacja. Nigdzie nie napisałaś żyli długo i szczęśliwie, więc mam nadzieję że coś jeszcze powstanie.
    Pomysł na nowe opowiadanie z Andreasem... zdecydowanie jestem na tak. Przeczytałam masę opowiadań z Wellingerem i one były bardzo dobre ale Twoje zawsze mają to coś... coś takiego perfekcyjnego w sobie że jeśli zaczniesz czytać to musisz to skończyć.
    Więc czekam na coś nowego i lecę na nowego bloga, który może nie jest z moimi ulubionymi bohaterami ale ważne jest to że to Ty piszesz to opowiadanie.

    Tak więc na koniec. Dziękuję za kolejne świetne opowiadanie. Każdy rozdział był doskonale dopracowany. Włożyłaś w to opowiadanie dużo serca, czasu i pracy. To naprawdę było, jest i będzie widoczne.
    Dziękuję jeszcze raz.
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie znoszę epilogów, bo to jest równoznaczne z pożegnaniem historii, do której naprawdę się przywiązałam. Nie inaczej jest z Twoim dziełem, pfu! ARCYDZIEŁEM, Kochana. <3
    Ta historia była niesamowita pod każdym tego słowa znaczeniem.
    Mawiają, że człowiek odbija się w tym, co tworzy. Na podstawie tego właśnie opowiadania widać Twoją niesamowitą osobowość, Kochana i bardzo się cieszę, że tutaj zagościłam. ;)) Jednak nawet ja mam czasem szczęście. :)
    Co mogę powiedzieć? Jest mi smutno, że to już koniec. Naprawdę. Ale naszczęście zaczęłaś nowe opowiadanie i to mnie pociesza. :))
    Dziękuję za wszystko. Dziękuję za to opowiadanie! ;*
    Buziam. ;**

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem!
    Nie wieżę, że to już koniec. Tak bardzo zżyłam się z tym opowiadaniem.
    Cieszę się, że Tina ułożyła sobie życie.
    Ojciec bliźniaczek w końcu kopną w dupę swoją żonkę ;p Naprawdę ta kobieta działała mi na nerwy.
    Mam nadzieję, że się zdecydujesz i napiszesz drugą część tego opowiadania, bo nie wyobrażam sobie dalszego życia bez zakochanego Andiego.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Kochana... :)
    Ten rozdział jest naprawdę świetny! :) I nawet nie wiesz, jak skrajne emocje mną miotają. Dlaczego? :) Bo jestem szczęśliwa, że drogi Andiego i Tiny się skrzyżowały i że mogą stworzyć coś pięknego. ^^ Ale jestem niesamowicie smutna, bo to już epilog. :( Przyzwyczaiłam się do tej historii i do jej bohaterów. :) Wykreowałaś ich doskonale, a historia przynosiła tak wiele emocji, które... nieraz wrzały w moich żyłach. :D
    Jestem troszkę zszokowana, że rodzice naszej bohaterki się rozstali. A to, że jej matka prowadza się z jakimś młodzieniaszkiem... cóż, każdy ma swoje "widzi mi się". :/ Cieszę się jednak, że Tina ma tak wspaniałe kontakty z tatą, który ufa jej na tyle, by przekazać jej obowiązki w swojej filii w Ruhpolding. :) Co do Cornelii... Cóż, wszystko jej się ułożyło, więc mam do niej wielki żal, że narobiła takiego zamieszania, a ta wielka "miłość" tak szybko jej przeszła. :/ Tina musiała zrezygnować z Andiego, podczas gdy ona wyleczyła się z niego i znalazła sobie kogoś innego. :( Jednakże cieszę się, że ma teraz kochającego męża i synka. :) Powinni zjawić się Z Cornelią u ojca i Tiny i wszystko sobie wyjaśnić. :) Ile można żyć w takiej... kłótni? :)
    Ostatecznie wszystko skończyło się dobrze. Andreas i Tina spotkali się. ♥ Chłopak poniekąd miał już ułożone życie, ale jakie życie? Nie był szczęśliwy. Żył wg schematu, który w ogóle mu nie pasował. Teraz jednak spotkał tę, o której myślał przez długi czas... i mogą być szczęśliwi. ♥
    Dziękuję Ci pięknie za to opowiadanie! ^^
    Dziękuję Ci pięknie za tych bohaterów! ^^
    Dziękuję Ci pięknie za wszystko! ♥
    Mam nadzieję, że jeszcze spotkam się z opowiadaniem o Andim w Twoim wykonaniu! ♥
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. W tym momencie odczuwam dwie sprzeczne emocje. Cieszę się i jednocześnie jest mi smutno.
    Cieszę się, bo jest happy end, ale to jednak end i z tego powodu jest mi smutno.
    Jeśli zdecydujesz się na kontynuację, to wiedz, że będę na pewno. Uwielbiam wszystko, co wychodzi spod Twojej ręki.
    A to opowiadanie to był majsersztyk, genialne arcydzieło! Bardzo polubiłam Tinę i Andiego :)
    Dziękuję Ci, że napisałaś coś tak świetnego. I dziękuję losowi, że mnie tutaj na to opowiadanie zaprowadził.
    Będę czekać na wszystkie nowości od Ciebie.
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej kochana! :*
    Nie wierze ze to juz koniec tej historii, opowiadania tych wspanialych bohaterow. Nie dociera to do mnie..
    Corni zalozyla rodzine i jest szczesliwa. A Andi niby ma narezczona ale jej nie kocha. Spotkal Tine w tak wspanialym dla nich miejscu. Mozna powiedziec ze zakochali sie tam w sobie od nowa.
    Lece na nowa historie.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  11. O matko! Wzbudziłaś we mnie tak skrajne emocje..
    Z jednej strony mi smutno, bo to już koniec tak cudownego opowiadania, a z drugiej się cieszę, bo skończyło się jak sobie gdzieś tam po cichu myślałam.
    Kochana, dziękuję!
    Dziękuję za wspaniałych bohaterów!
    Dziękuję za tyle emocji!
    Dziękuję za cudowną historię!
    Pozdrawiam gorąco :*
    Ps. Jeśli zdecydujesz się na kontynuację to spodziewaj się mojej obecności. <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Epilog? :(
    Nie lubię tego słowa (pomińmy fakt, że sama jedną historię właśnie dziś skończyłam xD)...
    Dziękuję Ci za to opowiadanie! Za wszystkie śmieszne jak i smutne sytuacje. To było genialne!
    Widzimy się na drugim blogu :P
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  13. O rety. Czy Ty rozumiesz to, że na chwilę już straciłam nadzieję? Zaczęłam czytać, że 4 lata później Tina żyje sobie spokojnie bez Andreasa i byłam pewna, że już ich ze sobą nie zeswatasz. Na szczęście tato Tiny wykazał się niesamowitym wyczuciem. Dobrze wiedział, gdzie wysłać córkę! Tina też miała świetne wyczucie i Andreas też... O Boże, tak się cieszę, że się spotkali i to ich uczucie wróciło! Cieszę się tak bardzo, że nawet nie jestem w stanie współczuć obecnej narzeczonej Andiego. I tak nie byłaby z nim szczęśliwa, więc niech spada na drzewo. Wierzę w to, że Cornelia odezwie się do Tiny i pogodzą się ze sobą. Widać, że obie tego potrzebują.
    Bardzo chciałabym przeczytać następną część tego opowiadania, ale również zastanawiam się, czy to dobry pomysł. Kontynuacja oznaczałaby komplikacje w życiu bohaterów i naprawdę chyba wolę, żeby byli tak szczęśliwi, jak teraz. No ale to Ty tutaj podejmiesz ostateczną decyzję.
    Dziękuję Ci za to opowiadanie. Naprawdę cieszę się, że mogłam je przeczytać.
    Do napisania! ♥

    OdpowiedzUsuń

czytasz = komentujesz
Bardzo byłabym wdzięczna za wszelakie uwagi.
Zawsze to lepiej, gdy ma się świadomość, czy komuś się podoba czy nie :))