5 mar 2016

Wolność

Tina

                Jestem przygnieciona jego ciężarem. Jest mi duszno, zaraz zemdleję i chce mi się płakać. Skrzywiam się na każde dotknięcie jego ust po moim ciele. Moje ręce są uwięzione w silnym uścisku nad głową. Gdybym była spaczona umysłowo i szalała na punkcie sado-maso czy innych pierdół w stylu Greya, to może i by było przyjemnie, ale teraz się czuje paskudnie i mam ochotę zwymiotować. Szarpię się na wszystkie możliwe strony.
- Jak się będziesz szarpać, to na pewno Ci się nie spodoba – chciałabym go kopnąć w jaja. Z całej siły. Nigdy nie byłam w tak okropnej sytuacji. Kotłuje mi się w głowie. Szukam jakiegokolwiek sposobu na wydostanie się spod jego pijanego ciała.
- Puść mnie! Nie słyszysz frajerze? Puść! Musisz być mega chujowy, skoro zmuszasz laski do seksu, bo same nie chcą. Nie uczył Cię nikt, że czasem wystarczy poprosić i być delikatnym? Chyba, że wolisz metodę na jaskiniowca… - ucisza mnie twardym pocałunkiem.
- Ani słowa! – jedną wolną ręką zabiera się za mój t-shirt i praktycznie go rozrywa.
- Zostaw mnie! – piszczę. Jeju jakbym chciała, żeby ktoś tu przyszedł. I wtedy słyszę dźwięk mojego telefonu w salonie. Cuda się zdarzają, prawda? Nie mam pojęcia kto to, ale zaczynam krzyczeć. - Telefon dzwoni! Puść mnie do cholery! – nie reaguje. Telefon cichnie, a ja zaczynam tracić nadzieję, że wyjdę z tego mieszkania nie tknięta. Po chwili rozlega się dźwięk otwieranego zamka w drzwiach. Jakob zdaje się tego nie słyszeć. Kimkolwiek jest ta osoba, musi wiedzieć, że wcale się dobrze tutaj nie czuję. Zaczynam się szarpać mocniej i piszczę jakby mnie co najmniej podpalał. Co chwilę spoglądam na drzwi i z utęsknieniem wypatruję jakiegoś pomocnika. I gdy wreszcie go widzę, wiem, że wszystko będzie dobrze.


Andreas

                Jestem przerażony i wściekły. Ale nie na nią. Na siebie. Miałem jej pilnować! Wszystko rozpieprzyłem na skoczni! Gdyby nie chwila słabości, to nie chciałaby uciekać z imprezy. Widziałem jak opróżnia kolejne piwa. Jakby czuła się zatruta moim dotykiem.
                Wchodząc do bloku słyszałem dźwięk mojego telefonu. Spojrzałem szybko na wyświetlacz i zobaczyłem zdjęcie Tiny, które zrobiłem jej podczas pierwszej popijawki u nich w hotelu. Uśmiecham się lekko na wspomnienie. Szybko jednak dociera do mnie co tu robię. Odbieram ale nie słyszę nic poza stłumionym krzykiem.
- Halo! Tina, halo! Odezwij się! Tina! – krzyczę, ale wiem, że to nie ma sensu.
                Wbiegam na odpowiednie piętro i nasłuchuję odgłosów z mieszkania nr 12. Słyszę jakieś krzyki. Mam złe przeczucia. Wybieram numer Tiny i nasłuchuję jej telefonu. Kiedy słyszę ten charakterystyczny dźwięk, wiem, że trafiłem w dobre miejsce. Szarpię za klamkę, ale nie mogę wejść. Próbuję coś wymyślić. Przypominam sobie w momencie, ze ten cymbał zawsze chował zapasowy klucz pod wycieraczką, na wypadek gdyby swój zgubił gdzieś na imprezie. Nie bawię się w ceregiele. Szybko otwieram zamek i wbiegam do środka. I widzę jak Tina wierci się pod Jakobem. I bynajmniej nie z rozkoszy.
- Puść ją! – rzucam się na niego i odpycham od niej. Jakob zatacza się z impetem na komodę stojącą pod przeciwległą ścianą. Spoglądam na Tinę. Podchodzę do niej i chwytam jej twarz w dłonie. – Wszystko dobrze? – jest przerażona. I cała zapłakana. Kiwa nieznacznie głową. Chciałem ją przytulić, gdy czuję szarpnięcie. Jakob zebrał się z podłogi i daje mi najzwyczajniej w świecie w mordę. Dostaję tuż nad lewym okiem. Syczę z bólu, ale nie myślę teraz o tym. Marzę, żeby to on wył z bólu od mojego ciosu. Wiem, że nie mam tyle siły, ale biorę zamach i celuję prosto w brzuch. Gdy to skutkuję, to obieram na cel jego twarz. Udaje mi się trafić prosto w nos, aż zaczyna krwawić.
- Dobrze Ci tak skurwielu! Tego już za wiele. Przesadziłeś. Nie mam ochoty Cię więcej kryć i udawać, że wszystko jest ok – upewniam się, że nie wstanie i zabieram ze sobą Tinę. W salonie łapię szybko za jej torebkę i telefon. Wybiegamy na klatkę i dopiero teraz widzę, że ma całkowicie rozerwaną koszulkę i właściwie jest w samym biustonoszu. Bez zastanowienia ściągam swoją i podaję jej. Nie obchodzi mnie, że zostaję właściwie w samych spodniach i trampkach. Patrzy na mnie jak zagubione źrebie.
- Załóż – patrzy na moją białą koszulkę niechętnie, ale po chwili okrywa nią swoje idealne ciało. Że też ja muszę jak popierdolony samiec myśleć o niej, kiedy ten dupek o mało jej nie zgwałcił. Mam ochotę sam sobie wpieprzyć. Zaciąga się przez chwilę zapachem mojego t-shirtu. Nigdy nie widziałem czegoś równie idealnego. Zauważam jak się trzęsie. Przytulam ją do siebie i próbuję uspokoić gładząc jej plecy. – Wszystko będzie dobrze, Tina. Ze mną nic Ci nie grozi – mówię szeptem. Obejmuje mnie z całej siły i płacze. Czuję jej łzy na swojej skórze. Całuję czoło i wiele bym dał, żeby ten wieczór nigdy się nie wydarzył. Teraz wszystko będzie do dupy.
- Jedźmy stąd – szepcze. Odsuwa się ode mnie. Patrzy prosto w podłogę.
- Nie masz się czego wstydzić. Jesteś mega dzielna – próbuję powiedzieć coś odpowiedniego, ale na pewno to nie jest to. I nie wnioskuję tego tylko po jej skrzywionej minie. Nie ma co. Jestem mistrzem konwersacji.
- Rzeczywiście! Wpakowałam się prawie sama w gwałt, bo mi się imprezowania zachciało! Przecież wiedziałam, że chce mnie przelecieć. A ja się zachowałam jak głupia zdzira, której rozrywki brakuje… - teraz jej ciało ogarnia wściekłość. Mam wrażenie, że zaraz mnie skopie, żeby się wyżyć. Zamiast tego wyrywa się z uścisku i biegnie w dół. Wywracam oczami.
- Bardzo Ci dziękuję Andreasie za pomoc. Co ja bym bez Ciebie zrobiła… - prycham pod nosem. I co rycerzu? Znowu zostałeś czyimś parobkiem od zadań specjalnych. Przecież twoim gównianym obowiązkiem jest ratowanie pijanych dziewczyn z opresji. Schodzę powoli w dół klatki schodowej.
                Wychodzę z bloku i widzę jak moja siostra i Corni tulą do siebie Tinę. Christian stoi z boku i mi się przygląda. Podchodzi do mnie z miną „sam też skosztowałeś tortu?”
- Nie pytaj – wiem, że zaraz padłbym ofiarą gradobicia pytań.
- Andreas, Ty krwawisz! – Cornelia piszczy tak głośno, że chyba połowa Traunstein słyszała.
- Uspokój się! – nie wiem czemu na nią warczę. Dotykam łuku brwiowego i czuję coś mokrego. Spoglądam na palce i faktycznie. Rozciął mi debil twarz.
- Daj to – podbiega do mnie nieudolnie boso. Szpilki leżą gdzieś na chodniku obok. Wyrywam się. Nie mam ochoty, żeby mnie obmacywała. Zwłaszcza, że stoję przed nią bez koszulki i widzę ten jej wzrok. Czuję się tak zażenowany, że aż nagi.
- Poradzę sobie. Masz chusteczkę? – zadaję proste nieskomplikowane pytanie, które pozwoli jej zatrybić, a sobie dać czas na zobaczenie gdzie jest Tina. Siedzi z Tanją na ławce i patrzy przed siebie, jak zahipnotyzowana. Chciałbym wyrzucić to wszystko z jej głowy, ale przecież nie mam prawa. Cornelia uporała się z zawartością swojej torebki i podaje mi całą paczkę. Przykładam szybko do brwi i siadam na chodniku.
- Taksówka będzie za kilka minut – informuje mnie Christian.
- Dzięki – Cornelia siada obok mnie i patrzy na mój brzuch. Serio? Nie ma teraz siostry do pocieszania?
- Zajrzę do niej – widzi moją nieciekawą minę i wstaje.
- Stary, ona tutaj wariowała jak długo nie wracałeś – wskazuje na Corni. Spoglądam na niego nerwowo.
- I co mam zrobić z tą informacją? – oddycham ciężko. Sam jestem nieźle poddenerwowany tą sytuacją.
- Powiedz jej prawdę.
- Jaką prawdę? Przecież ja jej nie okłamałem w niczym.
- Ale ona ma większe zamiary co do Ciebie – chicha się pod nosem. Nie mam siły i ochoty o tym myśleć. Patrzę na Tinę. Już się lekko otrząsła. Siedzi z podkulonymi nogami i nie trzęsie jak z zimna. W tym momencie podjeżdża taksówka. Pakuję się ostatni, od wejścia. Obok mnie siedzą kolejno Tina, Corni i Tanja. Christian jak zwykle z przodu. Spoglądam na Tinę. Wiem, że widzi mój wzrok. Nie wiem co mną kieruje, ale chwytam jej dłoń i lekko ściskam. Pewnie nie umknie to uwadze pozostałych, ale mam to w dupie! Głęboko. Dopiero teraz na mnie spogląda. Ale nic nie mówi. Tylko patrzy.
Kilkanaście minut później jesteśmy w Ruhpolding pod hotelem, w którym mieszkają bliźniaczki. Wysiadam, chcąc je wypuścić. Podaję dłoń Tinie i pomagam jej wysiąść. Patrzy na mnie chwilę wyczekująco.
- Twoja torebka – zsuwam z ramienia skórzaną rzecz.
- Chodźmy – Cornelia z zaskoczenia podchodzi do nas i łapie siostrę nerwowo za ramię. – Musisz odpocząć. Dzięki Andi – mówi słodko i posyłam mi całusa w powietrzu. Tina się nie odzywa i maszeruje z siostrą w stronę wejścia. Ja tylko stoję, oparty o taksówkę i patrzę na nie. Choć właściwie to mój wzrok utknął jedynie na osobie Tiny.

~

Tina

                Proszę Corni, by sobie poszła. Chcę być sama. Bez całego dymu. Upewniam ją, że nic sobie nie zrobię i zamykam jej drzwi przed nosem. Co za popierdolony wieczór. Mam ochotę zaszyć się w łóżku i nigdy nie wychodzić. Ale najpierw muszę zmyć z siebie Wernera. Ciągle mam wrażenie, jakby miał zaraz się zakraść i zacząć mnie obmacywać.
                Biorę długi, gorący prysznic i pozwalam wodzie płynąć po moim ciele. Oddycham głęboko. Cały czas się czuję, jakbym była skrępowana. Patrzę nas swoje nadgarstki. Na szczęście nie mam na nich siniaków. W końcu decyduję się wyjść. Ubieram się w piżamę i zatapiam w ogromnym łóżku. Próbuję wyłączyć mózg, ale widzę jedynie tą paskudną twarz Jakoba. Wzdrygam się. Co by było, gdyby nie Andi? Wiem, że zachowałam się jak ostatnia żyjąca świnia. Nie powiedziałam nawet pierdolonego dziękuję. Co on musi o mnie myśleć. Spoglądam na jego koszulkę, którą rzuciłam trochę niedbale na fotel obok. Podchodzę po nią. Wpatruję się w biały t-shirt i dociera do mnie ten cudowny, kojący zapach. Do końca życia będę kojarzyć go z bezpieczeństwem i ratunkiem. I z nim. Chciałabym do niego zadzwonić. Ale boję się, że kompletnie stracił do mnie szacunek. O ile jakiś kiedykolwiek miał. I nie chcę dziękować przez telefon. Chcę to zrobić osobiście. Ściągam bez zastanowienia górę od mojej piżamy i zakładam jego koszulkę. Tylko tak dam radę zasnąć. Jakby ze mną był.
                Rankiem budzę się cała obolała. I w dodatku nie z własnej woli, a od popierdolonego i niekończącego się pukania do drzwi. Spoglądam na telefon i widzę godzinę 10. Ech… Wstaję i podchodzę do drzwi.
- Mama… - patrzy na mnie jak na stwora z kosmosu.
- Nie wiesz do której się śpi? – zaraz się zacznie.
- Mam wakacje – prycham. Patrzy uważnie na mój strój. Dopiero po chwili przypominam sobie, że spałam w koszulce Andreasa.
- Jesteś sama? – no tak. Bo nie mogłam dostać tej koszulki. Musiałam się z kimś przespać.
- Sama. Coś się stało, czy zwyczajnie dawno mnie nie wkurwiłaś? – mam ochotę zamknąć jej drzwi przed nosem, ale nie robię tego.
- Z okazji tego, że przyjeżdzą do nas Friderick robimy kolację. Mam nadzieję, że się stawisz – ignoruje moją uwagę. Serio chciała mnie tylko o tym poinformować?
- A nie mogła tego zrobić Corni, bo?
- Zajmuje się narzeczonym, który właśnie przyjechał – mówi z sztucznym uśmiechem na ustach i odchodzi. Super! Jeszcze pan popierdolony dla atrakcji.
                Biorę prysznic i ubieram się z jeansy i czerwoną koszulkę. Owijam nowym bandażem rękę. W sumie to już naprawdę mało mnie boli. Czasem nawet zapominam, że tam coś mam. Szwy jednak zdejmę dopiero we Frankfurcie. Ech... Za 4 dni wracamy do domu… Nie chcę tam wracać. Polubiłam to miejsce. I ludzi. Przynajmniej większość. Wzdrygam się na myśl o Jakobie.
Robię delikatny makijaż, układam włosy w kitkę i schodzę na dół. W jadalni już dawno po śniadaniu, więc muszę iść ładnie poprosić w kuchni. Jako, że jesteśmy przyjaciółmi właścicieli, robią dla mnie wyjątek. Siadam przy najbliższym wolnym stoliczku i konsumuję w spokoju tosty z dżemem morelowym. Myślę o Andreasie. Jak mam mu podziękować za ratunek? Jeśli się nie odezwę, to pomyśli, że jestem niewdzięczną wariatką. Ale nie mam możliwości się z nim spotkać…
- Cześć kochanie – do jadalni wchodzi tata. Całuje mnie w głowę i uśmiecha się serdecznie.
- Cześć tato! Jak się czujesz? – pytam radośnie. Widok mojego taty zawsze mnie uspokaja.
- W porządku. Wiesz, że we wtorek urządzamy przyjęcie dla miejscowych przedsiębiorców? Musimy się dobrze zaprezentować.
- Wellingerowie będą? – nie wiem czemu pytam właśnie o to.
- A co? Polubiliście się? – uśmiecha się znacząco i mruga przy tym brwiami.
- Tato! – chichoczę.  – Tak. Właściwie czuję się tu zdecydowanie lepiej niż w domu.
- To może zostaniesz tutaj? Poprowadzisz mi firmę? – krztuszę się kawą na te słowa.
- Wiesz, że się nie nadaję! Nawet nie mam wykształcenia! Corni byłaby lepsza – od razu się bronię siostrą. Ja nigdy się nie nadawała.
- Pomyślimy w przyszłości. Tak tylko rzuciłem – daje mi do zrozumienia, żebym zapomniała o tym co powiedział. I dobrze! Jestem zbyt nieogarnięta, żeby prowadzić firmę.
                Po śniadaniu wychodzę z Olim na świeże powietrze. Głowa mnie zaczyna trochę boleć, więc odrobina słońca i ciepełka się przyda. Patrzę jak brat wesoło bawi się na huśtawkach karuzelach. Zazdroszczę mu. Nie musi się martwić niczym dookoła. Z zamyślenia wyrywa mnie dźwięk smsa.

Andreas:
Jak się czujesz?

                Uśmiecham się mimowolnie. Więc się nie gniewa! Uff. Głaz z serca. Myślę chwilę co by mu naskrobać.

Ja:
Lepiej. Nie powinnam tego robić tutaj, ale dziękuję! Uratowałeś mi życie! Nigdy Ci się nie odwdzięczę…

                Czekam kilka niecierpliwych sekund, które wydają się godzinami. Kupiłabym mu jakąś dobrą whisky, ale chyba czas zapomnieć o alkoholu.

Andreas:
Pomyślę nad gestem wdzięczności ;) Odpoczywaj i do zobaczenia we wtorek na przyjęciu! Nie mogę się doczekać! :D

                Widzę oczami wyobraźni ten jego uśmiech. Ciekawi mnie co wymyśli. I dziękuję losowi, że się odezwał pierwszy. Sama bym myślała miliard lat co wymyślić, a on ułatwił mi sprawę.

~

Cornelia

                Od kiedy Friderick przyjechał, czuję się jak szuja. Prawdziwa, zdradziecka szuja. Spacerujemy po mieście trzymając się za ręce, a tak naprawdę, układam w głowie przemowę, w której powiem mu, że nie umiem z nim być. Że nigdy nie chciałam z nim być. Ale byłam, bo… Bo się bałam samotności. Ale jak patrzę na Tinę i widzę, że samotność nie musi być zła. Bo przecież można uniknąć spotkania takiego pana Wernera. Ugh! Do tej pory mam ochotę go rozszarpać!
- O czym tak myślisz? – słyszę zatroskany głos Fridericka.
- O… - nieee. To nie jest odpowiednie miejsce na takie rozmowy. Nie w środku miasta. – O niczym szczególnym – uśmiecham się krzywo do niego.
- A co tam u Martiny? – on też, tak jak mama, uwielbia jej dogryzać. Nigdy się nie lubili i chyba miała rację co do niego. On nie dla mnie, ja nie dla niego.
- Doskonale wiesz, jak ona nie znosi tego imienia…
- Ale dostała je na chrzcie, tak? Swoją drogą, to myślałem, że szybciej uda jej się zaciążyć, albo wylądować na odwyku! – śmieje się wrednie i nie wiem jak to się dzieje, ale moja dłoń ląduje na jego policzku w sekundzie.
- Jeszcze raz tak o niej powiesz, to dostaniesz mocniej! I nie w policzek! – wręcz krzyczę ze złości. Wyswobadzam dłoń z jego uścisku i idę szybko w stronę hotelu. Co się ze mną dzieje?!
- Kochanie, poczekaj! – łapie mnie kilka metrów dalej. – Nie gniewaj się! Przepraszam. Przesadziłem. Proszę – skamle mi nad uchem. Przytula się do mnie z całej siły.
- Nie waż się więcej mówić tak o Tinie!
- Obiecuję – odpowiada i składa czuły pocałunek na moich ustach. Ale ja nie czuję tego co zwykle. Ja nic nie czuję. Ten człowiek stał się dla mnie obcy.
                Wieczorem odbywa się uroczysta kolacja. Tina postanowiła usiąść z Olim, przy tacie, by nie patrzeć na Fridericka. Nie wiem czy to jest dobry moment, żeby kończyć związek, ale czy istnieje w ogóle dobry moment?
                Mama co chwilę wypytuje mojego, jeszcze, narzeczonego o pracę. On odpowiada kulturalnie i rzeczowo. Jakby cytował scenariusz do filmu. Ciągle ten sam schemat. Na każdej kolacji. Mam dość.
- Przepraszam, muszę się iść przewietrzyć – wstaję i wybiegam na taras. Wiem, że wzbudziłam zainteresowanie, ale ja już dłużej nie umiem udawać.
- Co się dzieje kochanie? – Friderick próbuje do mnie podejść i mnie dotknąć, ale uciekam.
- Nie umiem. Ja już dłużej nie umiem – łzy napływają do moich oczu. – Przepraszam Frid, ale już dłużej nie umiem. Duszę się. Ten związek… Ja nigdy nie dam Ci tego czego chcesz! Nigdy, rozumiesz?! - potok spływa po moich policzkach.
- Ale co się stało?  Nie rozumiem!
- Nie kocham Cię. Nigdy nie kochałam… - nigdy nie byłam z nim tak szczera. Nigdy z sobą nie byłam tak szczera jak teraz. Widzę jak wyraz twarzy z zatroskanego zmienia się we wściekłość.
- Jak długo mnie okłamywałaś?! – krzyczy. Nie dziwię się. – Masz kogoś?
- Nie! – nie powiem mu prawdy o Andreasie.
- To nagle Cię olśniło, bo?
- Bo dopiero tutaj odetchnęłam i zrozumiałam, że tracisz na mnie czas – próbuję wziąć całą winę na siebie. Właściwie to wszystko to jest moja wina. Ściągam pierścionek i podaję mu. – Daj go tej, która bardziej na niego zasługuje.
- Nie mam ochoty na Ciebie patrzeć! Zrób z tym co chcesz – odkłada pierścionek na stoliczku na tarasie. Bez słowa cofa się do drzwi wejściowych i opuszcza hotel.
Dopiero teraz wypuszczam powietrze. Kucam i łapię się za głowę. Po chwili dociera do mnie Tina.
- Co się stało, że pan popierdolony wyszedł wściekły bez słowa?

- Rozstaliśmy się. Nie umiałam dłużej tego ciągnąć – przytula mnie mocno. Przecież ja kocham Andreasa. I teraz wiem, że dobrze zrobiłam. Ale nie mówię o tym Tinie. On musi się dowiedzieć pierwszy.

***

Cześć i czołem ;D
Jak się podoba? Bo mnie wcale :P
Dziękuję Wam za komentarze! Jesteście cudowne <3
Trochę już zaczyna się wszystko składać. 
I zostało niewiele rozdziałów do końca.
I tutaj pojawia się małe pytanko do Was.
Wpadłam ostatnio na dwa dość dziwne pomysły na kolejne historie.
Chciałybyście czytać moje kolejne wypociny, czy lepiej, żebym dała sobie spokój na wieki wieków? :))
Dajcie znać i do następnego :D

P.S. Chyba pierwszy raz w życiu aż tak mi nie było żal, że nie pojechałam do Wisły :P

14 komentarzy:

  1. Witaj, Kochana! ;*
    Mówiąc poważnie, zrobiłaś ze mnie wrak emocjonalny, wiesz?
    'Nie umiem. Ja już dłużej nie umiem – łzy napływają do moich oczu. – Przepraszam Frid, ale już dłużej nie umiem. Duszę się. Ten związek… Ja nigdy nie dam Ci tego czego chcesz! Nigdy, rozumiesz?! - potok spływa po moich policzkach.
    - Ale co się stało? Nie rozumiem!
    - Nie kocham Cię. Nigdy nie kochałam… ' - płakała nasza bohaterka, a ja... razem z nią. Ogólnie, cały rozdział siedziałam na bombie emocjonalnej, która wybuchła właśnie w tym momencie. I tak się mażę, kurde... Widzisz do czego mnie doprowadziłaś? Płaczę. Zwyczajnie płaczę. I nie żałuję. Chcę więcej! Chcę więcej razy tak wzruszać się na tak cudownym tekstem. Kochana, sama widzisz, jak na mnie wpłynęłaś swoją twórczością. To mówi samo za siebie, jaki masz talent, dlatego ja chcę na wieki wieków czytać Twoje cudeńka. ;)
    Buziaki. ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział,wkońcu Cornelia się ogarnęła ale z drugiej strony co z Tiną? Ech, jestem niesamowicie ciekawa nexta... :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej :)
    Uśmiech nie schodził z mojej twarzy, kiedy Cornelia zrywała z Fridem. Jednak jak powiedziała, że kocha Andreasa to nie jest już tak dobrze xD Chciałabym aby Wellinger był z Tiną, bo pasują do siebie idealnie.
    Andreas naszym bohaterem. Dzielnie uratował Tinę. Gdyby nie On nawet nie chcę myśleć, jakby się to zakończyło ;D
    Czekam na następny.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj Kochana.
    Nieźle się porobiło.
    Widać ze Andreasa nie ciągnie do Corneli ale do Tiny.
    Myślę że uratował ją bo w głębi duszy czuję do niej coś więcej.
    Widać ze jest zainteresowany Tina, a Cornelie odpycha od siebie.
    Szkoda ze pozostało niewiele rozdziałów.
    Jestem za abyś pisała kolejne opowiadania.
    Czekam na kolejny.
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaaj Kochana! <3
    Tak bardzo Cię przepraszam za brak komentarza pod ostatnim rozdziałem :(
    Teraz już wszystko nadrabilam.
    Jeśli chodzi o ten rozdział, to nie wiem co mam napisać...
    To jest jakieś najcudowniejsze cudo! :D
    Jaka akacja, tyle odczuć i emocji! Bomba!
    Zacznę może od naszej ukochanej Tiny - biedaczka ewidentnie się pogubila (zresztą jak pozostali, ale ona to w szczególności). Nie będę ukrywać, że postąpiła jak idiotka udając się z Jakubem do jego mieszkania. Wolę nie myśleć co by się stało gdyby nie interwencja Adreasa.
    No właśnie, Wellinger super bohater! :D
    Muszę przyznać, że Twój Andi spośród wszystkich wykrowanych jest najlepszy!
    Cornelia zerwała zaręczyny... nie wiem co mam o tym myśleć. Jednak sądząc po tym co on powiedział na temat Tiny to bardzo dobrze postąpiła.
    Patrząc na to z drugiej strony... Cornelia czuje coś do Wellingera...
    Nie za bardzo podoba mi się ta sytuacja. Zwłaszcza, że Tina i Andi mają się ku sobie (teraz nie mam już do tego żadnych wątpliwości)
    Osobiście to właśnie im kibicuję i za nich trzymam kciuki!
    Ale nie chcę aby Cornelia cierpiała, a co gorsza aby poklocily się z Tina.
    Jestem tak zaintrygowana dalszymi losami, że nie wiem jak ja wytrwam do następnego rozdziału :)

    A jeśli chodzi o Twoje pytanie - Kochana nie widzę innej opcji. Nowe opowiadanie musi być! Twoje teksty są obłędne, czyta je się tak płynnie i wyjątkowo!
    Naprawdę - uwierz mi! :)

    Rozpisałabym się jeszcze bardziej, ale Morfeusz już mnie woła :(

    Trzymaj się! ;*

    Pozdrawiam, Camille.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem!
    Rozdział genialny, ileż tutaj się dzieje! No, rozkręcasz nam się coraz bardziej ^^ Ale... jakie "niewiele rozdziałów"? Żartujesz teraz? :(
    Hmm... widać, że pan Wellinger zmienił obiekt zainteresowania. Już nie Cornelia, a Tina. Oj, coś mi się wydaje, że z tego będą problemy. Chociaż z drugiej strony, jakby na to nie patrzeć, pasują w jakiś sposób do siebie :) Oby tylko między dziewczynami nie wybuchła jakaś wojna.
    Wiem, że nieładnie jest się cieszyć z zerwanych zaręczyn, ale w tym momencie jednak się cieszę :D
    Czekam!
    I tak, jestem w stu procentach na tak, jeśli chodzi o nową historię ^^
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  7. a idź, mi się podoba!
    kochany Andi, awww :') a Jakob oberwie :v
    ale te napalone uwagi to już mógł powstrzymać, a nie XDD
    „sam też skosztowałeś tortu?” chyba przestanę lubić torty, haha, będą źle mi się kojarzyły xd
    ciekawe, jak to wyglądało - półnagi Andreas i damska torebka na ramieniu, haha xd
    no nareszcie się uwolniła do Fridericka! *oddycha z ulgą* ciekawe, jak to będzie wyglądać... taki.. .trójkąt miłosny! ciekawe
    ej, że co
    jakie niewiele rozdziałów?! żeś oszalała ;-;
    ale... jestem jak najbardziej za w sprawie nowego opowiadania!! :>
    czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej!
    Na wstępie chcę Cię bardzo przeprosić za brak jakiegokolwiek komentarza pod ostatnimi rozdziałami. Mam nadzieję, że mi to wybaczysz.
    Wracając do sprawy najważniejszej, czyli tego dzieła co jest u góry. Naprawdę nie rozumiem dlaczego ten rozdział Ci się nie podoba. Jest megaśny!
    Dobrze, że Andres pojawił się na czas w mieszkaniu Jacoba. Nie chcę nawet myśleć o tym, co mogło się stać Tinie gdyby nie Wellinger.
    Coś czuję, że on już nie jest taki pewien swoich uczuć do Cornelii. Tylko trochę szkoda, że ona akurat zdała sobie sprawę, że go kocha i zerwała ze swoim narzeczonym.
    Jestem niezmiernie ciekawa co będzie dalej. Tylko dlaczego zostało już tylko kilka rozdziałów? Ja nie chcę, żebyś kończyła to opowiadanie. ;c
    Ale jeśli musisz, to koniecznie zacznij pisać coś nowego, bo masz niesamowity talent!
    Z niecierpliwością czekam na kolejny i dużo weny życzę.
    Buziaki. ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Co się dzieje, że ostatnio wszyscy narzekają, że im się nie podobają własne rozdziały? Jesteś kolejną taką osobą i Ciebie też zapewnię, że jest cudownie ♥ Wszystko stało się tak, jak chciałam. Andiś wszedł do mieszkania, przyłożył Jakobowi (ok, sam też oberwał, ale to pomińmy) i wyprowadził stamtąd Tinę. Zadrżałam, kiedy ona nie rzuciła mu się z wdzięcznością na szyję, tylko zaczęła na niego buczeć. Pomyślałam sobie: "I to by było na tyle, jeśli chodzi o moją romantyczną wizję". Ale potem mu podziękowała i, ojej, spała w jego koszulce ♥ Czy to już miłość?
    Cieszę się, że Cornelia zerwała z Friderickiem. To było takie super, kiedy mu przyłożyła wtedy na mieście. Zasłużył sobie, bo nie miał prawa tak mówić o Tinie, która, nawiasem mówiąc, jest dużo bardziej wartościowa od niego. Jedyne, co mi się w tym wszystkim nie podoba, to to, że Corni otwarcie przyznała się przed samą sobą, że kocha Andreasa. Wiem, że jest spragniona wrażeń i prawdziwego mężczyzny, ale kurde. Jak długo oni się znają? Kilka dni? Do niczego między nimi nie doszło, a ona go wielce kocha. Nie! Nie zgadzam się. Shippuję Andisia i Tinę, koniec, kropka. Ciągnie ich do siebie i przykro mi, bo Cornelia tylko tutaj zamiesza. Nawet jeśli Tina zdecyduje się na bycie z Wellingerem, to nie będzie szczęśliwa, bo straci przez to siostrę. Sytuacja tragiczna, uch. Jestem bardzo ciekawa, jak z tego wybrniesz.
    I tak, oczywiście, że chcę, żebyś pisała dalej ♥ I wiesz, co? Ja się cieszyłam, że nie ma mnie w Wiśle, kiedy odwołali wczorajszy konkurs. A potem wieczorem przeczytałam na Twitterze całą masę tweetów dziewczyn, które bawiły się w klubie ze skoczkami i już mi nie było tak wesoło XD cóż, życie.
    Całuję! ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Przepraszam za ten mega poślizg, ale niestety przegrywam z nauką i chorobą..

    Dziewczyno, uwielbiam to! :D
    Jak Ty to robisz, że mogłabym czytać tę historię non stop? Znasz jakieś potajemne, szamańskie zaklęcia, których ja nie znam? :D
    No dobra, do rzeczy...
    Nawet nie wiesz jak się cieszę, że Andi pojawił się w odpowiedniej chwili. Przecież ten oblech był w stanie zrobić krzywdę naszej Tinie! Dlaczego tacy ludzie w ogóle istnieją? Ughh. Dziewczyna zdecydowanie się trochę pogubiła, ale widać też, że Andi nie jest jej obojętny. I chyba ona jemu też. ^^
    Ale jest też Cornelia, która zerwała z narzeczonym, bo nagle uświadomiła sobie, że kocha Wellingera, ale litości! Najpierw była dla niego oziębła i niedostępna, ledwie go zna, i już wie, że go kocha? Lubię ją, ale własnie tym rozdziałem przekonałam się do tego, że na Adreasa zasługuje jedynie Tina. ;)
    Dzieje się tu, oj dzieje!
    Czekam na kolejny i obiecuję, że pojawię się szybciej.
    Buziaki! ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. Andi SuperHero! Należą mu się duże brawa, bo zdążył na czas i uratował Tinę.
    Ależ się dzieje! Cornelia zrywa ze swoim narzeczonym, żeby związać się z Andreasem, a ten uświadomia sobie, że jednak czuje coś do jej siostry bliźniaczki. Istny galimatias.
    Oby to tylko nie poróżniło sióstr.
    Z niecierpliwością czekam na następny i pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  12. No pewnie, że chcemy kolejną historię! Co to za pytanie? :)
    Andreas bohater, no no :D Mimo, że nie lubię Tiny to się cieszę, że pojawił się w odpowiednim miejscu i czasie.
    Corni zerwała z narzeczonym yeah! :) Tylko ten głupi Andreas teraz woli jej siostrę. No nie mogę. Tacy inteligentni mogą być tylko faceci xD
    Czekam na kolejny, buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Kochana, ten rozdział jest fantastyczny! 😍
    Przepraszam, że zjawiam się dopiero teraz, ale niestety nie mogłam tutaj przybyć. Wszystko nadrobiłam i mam nadzieję, że nie masz mi za złe tego spóźnienia. :(
    Cóż mogę powiedzieć?
    Nasz Andi jest bohaterem. Zjawił się tam, gdzie miał i wybawił z opresji księżniczkę. :) Widać, że chłopaka ciągnie do Tiny i jestem mega ciekawa, co z tego wyniknie.
    Andreas chyba nie czuje do Corneli tego, co ona do niego i wydaje mi się, że jeśli nie urwie tego teraz, to lepszego momentu już nie będzie. Później może być już tylko gorzej. :( A co do cudownego chłopaka Corneli... Dobrze, że z nim zerwała. Zaczął mnie niesamowicie irytować. :/ Jest dupkiem...
    Z niecierpliwością czekam na nowy rozdział! ❤
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  14. Jestem :)
    Kochana, cudowny rozdział! Naprawdę możesz być w 100% z siebie zadowolona :)
    Wiedziałam, że Andi zdąży!
    Musiało tak być :D Nie mogło inaczej. Uratował swoją ukochaną, chociaż teraz jeszcze nazwać jej tak nie może.
    Miejmy nadzieję, iż zmieni się to jak najszybciej.
    Trzymam za nich mocno kciuki!
    Ale Cornelia dała czadu... Takie wyznanie po takim czasie... Chyba dziewczyna zwariowała :D
    Czekam na kolejny!
    Buziaki ;***

    OdpowiedzUsuń

czytasz = komentujesz
Bardzo byłabym wdzięczna za wszelakie uwagi.
Zawsze to lepiej, gdy ma się świadomość, czy komuś się podoba czy nie :))