Tina:
Mam dość tego
cholernego fotela! Muszę w końcu zamówić nowy! Szlag mnie jasny trafia, jak
słyszę to pieprzone skrzypienie! Wywracam oczami za każdym razem, gdy wydaje z
siebie ten drażniący dźwięk. Już nawet nie spoglądam przepraszająco na Ritę.
Ona też nie znosi tego obrzydlistwa!
Spoglądam na
zegar wiszący nad drzwiami wejściowymi do mojego gabinetu. Jest 16:58. Mam
nadzieję, że nikt nie wpadnie na genialny pomysł i nie zadzwoni z jakąś
powalająco nudną ofertą i nie zajmie mojego wolnego czasu. Spoglądam na
wskazówkę sekundową i odliczam niecierpliwie do 17:00. Rita chyba robi to sami,
bo kompletnie ignoruje pisk fotela. Słowo daję, zaraz kogoś zapierdolę!
- Siedemnasta! – krzyczy radośnie i wstaje z krzesełka. Obie oddychamy
z ulgą. Zamykam system i pakuję laptopa do torby. Weekend!
– Miłego weekendu! – dorzucam, gdy widzę jak próbuje uciec z gabinetu
bez słowa. Uśmiecha się szeroko i macha. Śmieję się pod nosem. No to czas na
mnie! Słyszę dźwięk swojego telefonu.
Andi:
Czekam na zewnątrz :*
Uśmiecham się
szeroko. Nie ma sensu odpisywać. Przecież za minutę go zobaczę. Zerkam tylko
przez okno i widzę, jak stoi, opierając się ramionami o dach białego Audi i
podziwia góry. Kocham tego człowieka. Wzdycham głośno i wychodzę.
Upewniam się, że
wszystko jest pozamykane i zamykam na kłódkę drzwi wejściowe. Po chwili
odwracam się i widzę najszczerszy uśmiech świata. Próbuję nie okazywać mojej
popierdolonej radości na zewnątrz, ale w środku kotłuję się z emocji. Podchodzę
powoli do niego i widzę, jak się niecierpliwi. Chyba ma mi to trochę za złe, bo
robi minę małego, płaczącego dziecka, gdy mu się odbiera ulubioną zabawkę.
Czasem mam przed oczami jego łzy, gdy wyjeżdżałam z Ruhpolding 4 lata temu…
- Co jest? – podchodzę do niego, a on od razu mnie obejmuje i przyciąga
do siebie.
- Nic – kłamię. Przecież tak na dobrą sprawę, to nic nas nie łączy.
Tylko się przyjaźnimy.
- Widzę – słyszę lekką złość w jego głosie. Patrzę mu w końcu w oczy i
wiem, że on wie. – Znowu o tym myślisz? – gładzi dłonią moje plecy. – Przecież
wiesz, że to już za nami – szepcze mi do ucha. Stado motyli podrywa się do lotu
w moim żołądku. Brakowało mi tego.
- Nic nie jest za nami, Andi – mówię smutno i wyrywam się z uścisku.
Wsiadam na miejsce pasażera i czekam, aż stąd pojedziemy.
Wsiada bez słowa
i nawet na mnie nie patrzy. Widocznie przystanek autobusowy kilka metrów od nas
jest bardziej interesujący. Wzdycha jedynie ciężko.
- Pójdę pieszo – mówię i chcę już wysiąść, ale łapie moją dłoń.
- Nie! – jego oczy płoną. Płoną od emocji. – Nie zostawisz mnie drugi
raz… - to wypowiada szeptem. Oboje nadal trzymamy w sobie te niszczące nas
emocje.
- Chciałam tylko dać CI odetchnąć… - nieudolnie się tłumaczę.
- Wtedy też ponoć to było dla mojego dobra…
- Czy do końca życia będziemy rozpamiętywać mój błąd?
- Najwidoczniej Ty sama nie umiesz się z nim uporać.
- Mogłeś za mną jechać!
- Jasne! I pytać się miliarda ludzi na ulicy, gdzie mieszka jaśnie
pani Kirch?! – mam tego gość. Za bardzo zabolało.
- Idę. Wracaj do niej – silę się na twardy ton. Łzy kołują się w moich
oczach, ale nie pokażę mu, że płaczę.
- Tina, proszę – zawsze reaguję tak samo na jego głos. Spoglądam
ponownie w jego oczy.
- Przepraszam – szepczę.
- Chodź tu – przytula mnie do siebie i całuje moją głowę. – Dlaczego nie chcesz się otworzyć?
- Bo jesteś z Leną.
- Ale ja nie chce z nią być! – prawie piszczy.
- I co? Przyjechałam i po miesiącu uznałeś, że rzucisz narzeczoną, z
którą jesteś 3 lata?! Skąd wiesz, że to dobry wybór?!
- Bo to wiem! – zwykle jego oczy mają piękny błękitny kolor, ale
dzisiaj są ciemno niebieskie, stanowcze, pewne swego.
- Podrzucisz mnie do sklepu? – zmieniam temat. Ja wiem czym to się
skończy, jeśli powiem mu prawdę.
- Tina… - całe napięcie gdzieś z niego ulatuje, ale to nie jest
westchnięcie ulgi. Jeśli on zaraz nie ucieknie, to chyba naprawdę mu na mnie
zależy. Nie jeden by już dawno spierdolił i powiedział mi, że jestem wariatką.
W spożywczaku
kupuję najpotrzebniejsze rzeczy. Andi jeździ za mną wózkiem i chichocze się jak
małe dziecko. W zasadzie jak na niego patrzę to widzę dzieciaka. Chorego
umysłowo. Proszę go, by wybrał jakieś ładne pomidory i na chwilę znikam w
dziale alkoholi. Muszę kupić jakieś dobre wino. Chyba zasłużył na kolację.
- Chcesz iść na spacer, czy już do domu? – pyta mnie, gdy wychodzimy
ze sklepu. Uparł się debil, że weźmie wszystkie moje zakupy i wygląda jak jakiś
ostro wychudzony ochroniarz jakiejś gwiazdy.
- Zapraszam Cię na kolację – mówię wesoło, gdy całe jedzenie znajduje
się bezpiecznie w bagażniku. Na wszelaki, by z wrażenia nie upuścił tego
wszystkiego na chodnik.
- Zaskoczyłaś mnie – uśmiecha się. Lubię ten uśmiech. I mięsnie
poniżej żołądka chyba też. Bo zwariowały do reszty.
- Taki miała zamiar… - przygryzam mimowolnie wargę.
- A ja?
- Co ty?! – marszczę brwi. Pokazuje mi, żebym wsiadła.
- No a ja co mam zrobić? – wywracam oczami.
- Wystarczająco mi pomogłeś. Jesteśmy kwita – mimowolnie dotykam
opuszkami palców jego policzek. Wzdryga się, ale po chwili przymyka oczy i
wygląda jakby się delektował tym dotykiem. Taksuję wzrokiem jego twarz, z góry
do dołu.
- Jedziemy! – otwiera oczy i
szybko odpala samochód. Chyba niechcący go trochę napaliłam…
Lena:
Od miesiąca Andi
jest całkowicie innym człowiekiem. Nie wiem co się z nim dzieje… Kompletnie
oszalał. Skacze po domu jak głupek, biega, trenuje z większym zapałem. Ja wiem,
że niedługo sezon i już się nie może doczekać, ale chyba nie chodzi tylko o
zielone światło w treningach.
Chciałabym, by
wrócił do mnie ten mój stary Andi. Spokojny, ułożony, grzeczny. Słuchający mnie.
Bo on doskonale wie, że pragnę tej naszej rutyny. Nigdy mu to nie
przeszkadzało, więc uznałam, że może faktycznie jest dobrze. Muszę z nim
porozmawiać, czy odpowiada mu to wszystko.
Postanowiłam
przyrządzić mu wypasioną kolację. Bo dawno nie spędzaliśmy razem czasu. Ciągle
gdzieś ucieka. A to na trening, a to basen, a to siłownia, skocznia, kumple…
Ostatni raz kochaliśmy się chyba z miesiąc temu? Żeby kobieta nie mogła liczyć
na swojego faceta…
Robię starannie
listę zakupów. Sprawdzam trzy razy przepis i składniki których mi brakuje. Nie
mogę wyjść poza ramy przepisu. Wszystko musi być dzisiaj idealnie. Zwykle nie
pijam alkoholu, ale dla Andreasa mogę zrobić wyjątek.
Gdy już mam
wszystko, wsiadam do swojego Mini i jadę pod miejscowy sklep spożywczy. Parkuję
jak przystało i biorę wózek. Wchodzę do środka i pakuję kolejno rzeczy z listy.
Na całe szczęście ułożyłam je kolejnością regałów, więc idę właściwie po kolei.
Odhaczam ołówkiem znalezione rzeczy i idę dalej.
Przy winie mam
spory problem. Nigdy nie byłam w tym dobra i sugerowałam się zdaniem innych. W
szczególności mojej siostry, która doskonale się na tym zna. Piszę jej
krótkiego smsa i po chwili dostaję odpowiedź. Wybieram wskazane przez
siostrzyczkę wino i wkładam do koszyka. Czas iść do kasy.
Pakuję torby z
zakupami do wózka i jadę pod mój samochód. Och, jakżeby mi się przydał teraz
Andreas. Nakupowałam pożywienia dla wojska. Gdy mam odstawić wózek widzę, że
białe Audi opuszcza nerwowo parking. Przyglądam się rejestracji i widzę, że to
Andi! Szybko odstawiam wózek i walczę ze sobą, by za nim nie pojechać. Ale
ciekawość zwycięża. Nigdy nie robiłam podobnych rzeczy. Bo sobie ufamy… Ale
jeśli to doprowadzi mnie do prawdy, to wiem, że powinnam to zrobić. Dla spokoju
sumienia. Biorę głęboki oddech i odpalam samochód.
W drodze
zastanawiam się, dokąd on jedzie. Przecież miał być na treningu… Mogłabym
zadzwonić teraz do Thomasa, ale nie zrobię tego. Zamiast jechać do domu, to
śledzę mojego narzeczonego. Brawo Magdalena!
Skręca w uliczkę,
w której znajdują się nowo wybudowane domy i zatrzymuje się praktycznie na
końcu ślepej ulicy. Jestem tutaj pierwszy raz, ale z pewnością mogłabym tutaj
zamieszkać. Chowam się za jednym z Mercedesów kilka domów wcześniej i obserwuję
co się wydarzy.
Andi wychodzi
uśmiechnięty, a z siedzenia pasażera wysiada szczupła brunetka. Nie znam jej.
Podchodzi do bagażnika i czeka aż Andi poda jej zakupy. Ten się z nią droczy i
bierze wszystko sam. Sporo tego…
Dziewczyna idzie
pośpiesznie otworzyć frontowe drzwi i wpuszcza Andreasa do środka. Nie wiem co
robić dalej. Mam tu stać nie wiadomo ile? Wyciągam telefon i piszę pośpiesznego
smsa do Andreasa.
Ja:
Za ile będziesz? :*
Nie czekam długo.
Po chwili widzę wiadomość od mojego narzeczonego.
Najdroższy <3 :
Musze pomóc znajomej
się rozpakować. Dopiero się wprowadziła. Nie wiem kiedy wrócę.
Ja:
Szkoda :( Liczyłam na
sympatyczny wieczór we dwoje. Nie siedź za długo. Mam nadzieję, że w krótce
poznam Twoją znajomą :D
Najdroższy <3 :
Może niedługo Was sobie
przedstawię? Ale nie czekaj na mnie :)
Znajoma? Kim ona
jest?! Czyli nici z romantycznej kolacji. Nie zakładam najgorszego. Przecież
gdyby mnie chciał okłamać, to napisałby że idzie z kolegami na piwo. Ufam mu.
Przecież trzymam go wystarczająco krótko, że wiem, że nigdy by mnie nie
okłamał. Bo mnie się nie okłamuje. Mimo wszystko nie podoba mi się ta cała
znajoma…
~
Andi:
Podziękowałem w
duchu, że Lena się uspokoiła. Tina widziała moją minę, ale nie pytała. Po
prostu zajęła się rozpakowywaniem zakupów.
- Lena – mówię po chwili krępującej ciszy.
- Tak myślałam – mówi cierpko. Co ja mam zrobić? Chcę z nią być, ale
kazała mi dać sobie przynajmniej 6 tygodni na zastanowienie się czego chcę. Ale
ja wiem czego chcę do cholery! Tej tutaj, co się kręci zdenerwowana po kuchni i
upuszcza po raz czwarty torebkę ze startą mozarellą.
- Tina – podchodzę do niej i przytulam się do jej pleców. Cała drży.
Dawno nie widziałem jej takiej zdenerwowanej.
- Andi, co my robimy?! – obraca się do mnie przodem, ale odsuwa na
odległość wyciągniętych ramion. – Ty masz narzeczoną.
- Z którą nie chcę być – dodaję.
- Miałeś poczekać te 6 tygodni i dopiero mi odpowiedzieć… - od kiedy
ona się taka konsekwentna zrobiła?
- Ale co jeśli ja wiem czego chcę odkąd przyjechałaś?
- Byłeś w szoku. Może nadal jesteś… - słowo daję. Jej skołowanie mnie
zaraz naprawdę zezłości.
- Czego ty chcesz?! Permanentnego tatuażu? Wykrzyczenia tego z wieży
ratusza? A może mam sobie na czole wyryć, ze Cię kocham?! – w końcu to
powiedziałem! I wcale nie czuję się lepiej.
- Obiecałeś – wybiega z kuchni.
- Ja Ciebie też kocham Andi. Cieszę się, że to w końcu z siebie
wydusiłeś! – wykrzyczałem pod nosem damskim głosem.
Opieram się o blat. Ja nie wiem co jeszcze mam
zrobić, żeby ona ze mną była. Przecież nie chcę jej skrzywdzić. Chcę móc robić
dla niej wszystko czego zapragnie. Chcę być przy niej.
- Tina? – krzyczę. Zero odzewu. Upewniam się, że nie wyszła z domu i
przeszukuję powoli pokoje. Byłem już tutaj, więc mam jakieś rozeznanie. Wchodzę
powoli na górę i słyszę kwilenie z sypialni. Drzwi są uchylone i widzę przez
nie, jak Tina siedzi skulona i kołysze się. Nienawidzę kiedy kobieta płacze w
mojej obecności. Nigdy nie potrafiłem tego zaakceptować. Jeśli kobieta płacze
przy facecie, to znaczy, że jest zbyt słaby i głupi, by do tego nie dopuścić.
Czyli jest do dupy. A jeszcze większy ból sprawia widok ukochanej osoby w tym
stanie. – Kochanie… - siadam obok niej i obejmuję ją ramieniem. Dopiero po
chwili puszczają jej hamulce i przestaje się wyrywać. Całuję jej włosy. – Nie
płacz, proszę. Wszystko będzie dobrze… - mam wrażenie, że używam całej siły
jaką mam, żeby ją uspokoić.
- Robimy jej świństwo… - chlipie.
- Ona nie chciałaby być ze mną na siłę…
- Ale może chciałaby być właśnie z Tobą? Czy Ty czasem myślisz o kimś
innym, niż sobie?
- Tak. O Tobie! Nieustannie!
- Andi…
- Kocham Cię – szepczę. – Kocham Cię najmocniej w świecie. Od dnia, w
którym Cię poznałem – uśmiecham się lekko na wspomnienie naszego spotkania na
izbie przyjęć.
- Ja nie chcę budować swojego szczęścia na nieszczęściu innych… - w
końcu na mnie patrzy. Ona się boi. – Jeśli znowu miałabym Cię stracić, to bym
tego nie zniosła, wiesz? – dodaje tak cicho jak to tylko możliwe. – Dlatego
chcę, żebyś najpierw wiedział czego chcesz, zakończył ewentualnie związek z
Leną i dopiero wtedy, bez przeszkód był ze mną. Ale musisz być tego pewien. Nie
chcę Cię zmuszać… Ja mam wrażenie, że… - nie pozwalam jej dokończyć. Chwytam
jej podbródek i delikatnie muskam jej wargi. Czekam chwilę na jej reakcję i gdy
się temu poddaje, wkładam w pocałunek wszystkie skumulowane we mnie emocje.
Podnoszę ją lekko
i sadzam na swoich kolanach. Dalej nie odrywamy się od siebie. Jej dłonie
trzymają moją twarz. Moje za to wędrują po całym jej ciele. Pragnę jej. Pragnę
jej tu i teraz. Odpinam jej biustonosz, a ona lekko zamiera. Jeśli nie dostanę
zaraz w twarz, to będzie cud.
- Nie będziesz żałował? – mówi dysząc.
- Nigdy – ponownie zatapiam się w jej wargach. Nasze ubrania lądują po
całej sypialni i chwilę później oboje docieramy tam, gdzie od dawna
pragnęliśmy.
*****
Witam i tu :D
Spodziewaliście się kontynuacji?
Bo ja od początku miałam w głowie pomysł na ciąg dalszy, ale dałam sobie czas na napisanie.
Czuję, że dojrzałam trochę przez te pół roku i bohaterowie są dojrzalsi.
Czekam niecierpliwie na Wasze opinie :D
Mam kontynuować? Czy jednak porzucić ten pomysł?
Buziaki :*
Witaj Kochana.
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak mnie cieszy Twoj powrót.
Cieszę sie jak jakieś dziecko trzyletnie, które dostalo wymarzona zabawke.Oczywiście zapomnij o jakimkolwiek porzuceniu tej historii bo jest ona genialna. Z niecierpliwością czekałam na Twój powrót,a w zasadzie tej historii. Naprawdę mega się cieszę bardzo się stęskniłam za Tiną i Andreasem.
co do rozdziału już nienawidzę Magdaleny. Nieźle sobie owinęła Andreasa wokół palca, a on chyba nie jest tego całkiem świadomy. Jak można tak manipulować ludźmi. Ciekawe czy plan dnia też mu rozpisała hahah.
Dobrze, że Andreas jej nie kocha.
Szczerze zaskoczyłaś mnie. Spodziewałam się że Andreas od razu zerwie z Magdą, nie mam pojęcia na co on czeka.
Tina jednak to wszystko przeżywa ale nie możemy się jej dziwić,rozbija związek, lecz w tym przypadku to dobre posunięcie.
Ostatnia scena napawa mnie optymizmem. Z niecierpliwością czekam na kolejny.
Buziaki :*
PS. Lecę do Daniela.
JEZU!
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak mi się buzia rozwaliła, gdy weszłam na bloggera i zobaczyłam post z tego bloga. :D
Nie spodziewałam się, wiesz? Ale jestem zaskoczona. Mile zaskoczona, bo kochałam to opowiadanie i mogę kochać je nadal. ♥
Niby jest ładnie pięknie, ale sprawa z Magdaleną wszystko komplikuje.. Trochę też wkurza mnie zachowanie Andreasa, bo kocha Tinę, ale nie potrafi powiedzieć swojej narzeczonej wprost, że z nimi koniec. No cholera jasna! Niech pokaże swoje wellingerowe jajeczka i zacznie myśleć logicznie. :D
Ostatnia scena... Uhuhu. ^^
Czekam na kolejny!
Pozdrawiam. ;*
Hejka kochana, i jestem także na twojej genialnej niespodziance! Nie spodziewałabym się tego, takiej niespodzianki. Myślałam sobie,że może jakieś nowe opowiadanie, a nie na kontynuacje. Ale wierz,jestem pozytywnie zaskoczona i oczywiście kontynuuj!
OdpowiedzUsuńPo prostu tchnęłam każde słówko napisane!
Szkoda mi Leny, bo jest okłamywana przez Andreasa, nie mówi jej co naprawdę czuje,ale dla niego też nie będzie to łatwe powiedzieć jej tego od razu, na raz dwa trzy..
Lena mnie trochę nie pokoi, musi być wszystko po jej myśli, nie można jej okłamać, trzeba być przy niej grzecznym,ułożonym, rutyna i jeszcze raz rutyna. Boję się pomyśleć jeśli to wszystko zaburzy.
Pozdrawiam :*
ojeny, cóż za miła niespodzianka!! tęskniłam za losami Andreasa, Tiny, Corni... jeju! Ciekawe, co tam u Corni!
OdpowiedzUsuńa Lena... wow, tak łatwo wszystko łyknęła.. Tina ma rację, nie powinien tego tak przeciągać, ale tez musi być w milionie procent pewny tego, co zamierza uczynić w obecnej sytuacji.
ooo tak, zeminili się! chyba na lepsze nawet :D
czekam na kolejny, buźka! (u Daniego pojawię się niebawem xo)
No, no, no! Tego się nie spodziewałam! :D Zaskoczyłaś mnie niesamowicie! ^^ Ale to bardzo, ale to bardzo miła niespodzianka! ♥ Szczerze? Tęskniłam za naszymi bohaterami! :)
OdpowiedzUsuńZdawać by się mogło, że wszystko jest OK, ale nie...
Tak naprawdę to każdego z naszych bohaterów jest mi żal.
Jest mi żal Leny, bo jest okłamywana przez Andreasa. Choć nie wiem czy słowo "okłamywana" jest adekwatne. Może lepiej będzie pasowało stwierdzenie, że Andi nie mówi jej całej prawdy i nie jest z nią w 100% szczery. Żal mi jej, bo kurczę, jest zaślepiona i nie widzi, że Andreas jej nie kocha. Choć, z drugiej strony właściwie za nią nie przepadam. :/ Andi wydaje mi się sztuczną kukiełeczką w jej rękach...
No własnie - Andi. Jego też mi jest żal. Bo, mimo że wie czego chce, nie potrafi o to zawalczyć. Nie potrafi się ośmielić, by zakończyć coś toksycznego i rozpocząć coś nowego... Ale mam nadzieję, że wszystko przyjdzie z czasem. :) Niech pokaże tę swoją męskość! :D
No i Tina... Jej też mi szkoda, bo ona tak bardzo to wszystko przeżywa. :/ Widać, że jest wrażliwą dziewczyną. I wiesz co? W sumie to, że tak się przejmuje dobrze o niej świadczy. Nie jest wyrachowaną wywłoką. ;) No i że zależy jej na Wellingerze. :)
Ach, jestem ciekawa, czym zaskoczysz nas w tej drugiej części opowiadania. ^^
Z niecierpliwością czekam na następny! ♥
Buziaki ;*
Kontynuuj! ❤
OdpowiedzUsuńUwielbiałam to opowiadania i nadal uwielbiam. Czytanie tego rozdziału to istna przyjemność! Jest rewelacyjny.
Niby nie podoba mi się to, że Andreas gra na dwa fronty, ale cieszę się, że nadal kocha i chce walczyć o Tine.
Ściskam. ;*
Jestem i tu!
OdpowiedzUsuńKochana, jednak wróciłaś ^^ Cieszę się, jak małe dziecko z nowej zabawki, wiesz? Powiem szczerze, że nie spodziewałam się ciebie tutaj ponownie, dlatego cieszę się podwójnie :D
Kurczę, nie podoba mi się to, co robi Andreas. Przecież on ciągle okłamuję Lenę, pogrywa z nią, tak się nie robi. Taka gra na dwa fronty chyba nie wróży nic dobrego. Nie wiem, boi się prawdy? Boi się powiedzieć, że to koniec? A Lena jest tak nim zaślepiona, że tego wszystkiego to już w ogóle nie widzi...
Ja na pewno będę czekać na kolejne rozdziały, możesz być pewna :)
Buziaki :**