Cornelia
Poranek był ciężki. Wypiłam więcej niż myślałam.
Chcąc przestać myśleć o krępującym mnie wzroku Andreasa, musiałam wpompować w
siebie trochę więcej alkoholu niż zwykle. Tina za to była w swoim żywiole.
Alkohol, fajki i towarzystwo. Cała Tina.
Wstaję z ledwością z łóżka i idę do łazienki.
Przemywam twarz i spoglądam w lustro. Sińce pod oczami dzisiaj wyjątkowo
większe niż zwykle. I tak zakryję je starannym makijażem. Biorę prysznic i po
chwili suszę włosy. Szybki i staranny makijaż zrobiony. Włosy czeszę w
warkocza. Idę prosto do szafy i wyciągam krótkie ogrodniczki i różową koszulkę.
Wsuwam na nogi sandałki i idę prosto na jadalnię. Na korytarzu widzę Tinę,
ubraną prawie identycznie jak ja. Tylko, że w czarnej koszulce i trampkach. Na
głowie ma swojego ukochanego koczka i okulary przeciwsłoneczne. Widzę, że
zmieniła rano opatrunek.
- Jak ręka? – idziemy razem po schodach.
- Zaczyna wyglądać w porządku.
- Wybierasz się gdzieś? – pytam ją podchodząc do szwedzkiego stołu.
- Oczywiście. Ty też! – krztuszę się. Dokąd ona chce mnie zabrać?
- Nie przypominam sobie niczego… - drapię się nerwowo po głowie.
- Idziemy z Wellingerami na wycieczkę w góry! – mówi entuzjastycznie.
Cudownie! Jeszcze tego bęcwała mi brakuje do szczęścia.
- Wiesz, że to nie ma prawa się udać – wiem co kombinuje. Cały wieczór
starała się zeswatać mnie z tym skoczkiem. Ale ja nie chcę. Kocham Fridericka!
Jest mi z nim dobrze i wiem, że jemu ze mną też!
- Posłuchaj – siadamy przy stoliku. – Wiesz co myślę o panu
popierdolonym. Ale szanuję. Wellingerowie są fajni i nie znamy nikogo innego,
więc co ci szkodzi pójść na małą wycieczkę? Z resztą, Andreasa ma nawet nie
być. Ma jakiś ważny wyjazd czy coś.
- Nie będzie Wellingera?! – kamień spada mi z serca. Uspokajam oddech.
Nagle zapragnęłam iść na wycieczkę.
- Julia jest przewodnikiem. Pokaże nam coś ciekawego.
- Po śniadaniu pójdę się przygotować i ruszymy – uśmiecham się
serdecznie.
W pokoju zmieniam
buty, pakuję podręczny plecak w mapę, wodę, krem przeciwsłoneczny, okulary,
koszulkę na zmianę i jakieś trampki. W łazience poprawiam makijaż. Patrzę na
swoje nadgarstki. Nienawidzę ich. Nienawidzę na nie patrzeć. Zakładam
kilkanaście bransoletek, by przykryć blizny po cięciach. Głupi okres młodości.
Wszyscy mają mnie za poukładaną, spokojną, dojrzałą i rozważną. Ale nikt oprócz
Tiny nie ma pojęcia o tym, co przeszłam. Wewnętrzna pustka i problemy z
akceptacją samej siebie. Ktoś pomyśli: głupia, bogata, rozpieszczona smarkula.
Jakie ona może mieć problemy?
Schodzę na dół, a
Julia, Tanja i Tina już wesoło rozmawiają na sofach dla gości. Czuję się
dziwnie w ich towarzystwie. Wszystkie są takie wesołe i uśmiechnięte, a ja się
czuję jak piąte koło u wozu. Na twarzy pojawia się uśmiech firmowy i podchodzę
do nich.
- Cześć – witam się wesoło.
- Hejo! Gotowa? – Julia tryska humorem. Dzisiaj już nie wgapia się w
telefon.
- Oczywiście! Nie mogę się doczekać! Ale powiedz dokąd się wybieramy?
- Zobaczycie – tajemniczo. Mam ochotę zapytać o Andreasa, ale nie mam
na razie na to pomysłu. Słyszę dźwięk smsa. Biorę telefon do ręki i widzę, że Friderick
chce ze mną rozmawiać. Zawsze ogłasza się w ten sam sposób: Cornelio, chciałbym porozmawiać. Masz dla mnie
chwilę? Zupełnie jakby umawiał się na spotkanie z partnerem biznesowym.
Odchodzę kawałek
i dzwonię do niego. Nie mam ochoty bawić się w smsy. Czekam dwa sygnały i od
razu wiem, że odbierze.
- Cześć kochanie – to nigdy nie brzmi jakoś wyjątkowo przekonująco.
Ale to zawsze miłe.
- Cześć. Coś się stało?
- Tak. Dzwonili do mnie z tej firmy cateringowej. Powiedzieli, że są w
stanie obniżyć nam cenę, jeśli się zdecydujemy na nich – zamieram. Zapomniałam
o weselu! Do marca jeszcze mnóstwo czasu, ale najwidoczniej ślub panny Kirch z
panem Tollerem to wydarzenie towarzyskie w całym mieście.
- I co myślisz?
- Uważam, że to dobry pomysł. Mają świetną renomę i nasi goście będą
zachwyceni jedzeniem.
- Myślę, że masz rację. Masz moje poparcie.
- Kiedy wracasz? Powinniśmy spotkać się z Elsą. Ma ponoć już kilka
typów jeśli chodzi o muzykę.
- Jeszcze tydzień. Tata chce sfinalizować umowę.
- Nie mogę się doczekać. Dasz mi znać?
- Oczywiście. Miłego dnia – mówię.
- Do zobaczenia – kończy szybko rozmowę. Chyba serio potrzebuję
odrobinę czułości.
Podchodzę do
dziewczyn i próbuję zgadnąć o czym rozmawiają. Tanja wyraźnie mi się
przypatrywała podczas rozmowy z Friderickiem. Pewnie Tina już powiedziała co
nieco o nim i już mam przyklejoną łatkę tej lecącej na kasę.
- Co tam? – odzywa się Julia. Przecież jej nie powiem, że rozmawiałam
z narzeczonym, jak schowałam pierścionek w szkatułce w pokoju.
- Sprawy z uczelni – nie chcę opowiadać przez kilkanaście najbliższych
minut o swoim życiu. Za dużo mnie do kosztuje.
Tina
Ugh! Wiem
doskonale, że dzwonił ten frajer. Tylko przy nim Corni przybiera taka cholernie
wyprostowaną sylwetkę. Zupełnie jakby miał na nią krzyczeć, stojąc metr przed
nią. Patrzę na siostrę i widzę, że się
uśmiecha. Julia coś jej tłumaczy o trasie, ale ja wiem swoje. Bliźniaczki
wiedzą o sobie zdecydowanie więcej niż zwykle rodzeństwo.
Idziemy już kilka
godzin i powiem szczerze, że wcale nie mam dość. Jako naczelna maruda w tej
grupie, dzisiaj jestem wyjątkowo spokojna i ugodowa. Julia zarządza przerwę i
siadamy na łące obok ścieżki. Dopiero kiedy mój ciężki zadek ląduje na trawie,
czuję jak bardzo mnie wymęczyła ta wędrówka.
- Mamy problem – odzywa się Tanja. – Zaraz lunie deszcz i tyle będzie
z naszego spacerku.
- Jest tu jakieś miejsce do schronienia? – pytam od razu. – Czy mamy
zapierdalać w dół jak tylko się da?
- Jest coś dwa kilometry stąd – Julia czyta uważnie mapę. Fakt,
widoczki cudne, ale zapominam o nich pod groźbą burzy w górach. Może to dziwne,
ale boję się burz i wszelakich tego typu pogód.
- Idziemy! – zarządzam. Ostatnie na co mam ochotę to bycie mokrą kurą.
Wszystkie wstajemy i czym prędzej idziemy ścieżką w stronę schroniska.
Oczywiście mamy
pecha i deszcz zastaje nas 200m od chatki. Wbiegamy przemoczone do środka, ale
nie wzbudzamy zbędnego zainteresowania. Większość ludzi weszła tu chwilę temu
lub zaraz za nami i jest przemoczona. Siadamy przy jednym z niewielu
pozostałych wolnych stolików. Zamawiamy piwko i czekamy na ciepłą przekąskę. Co
jak co, ale w Bawarii umieją się zachować.
Wychodzę do
toalety, bo czuję się jak mokra kura i nie mam ochoty siedzieć dłużej w tej
koszulce. Mogłabym ją wykręcać. W dodatku ręka znowu zaczęła mnie boleć.
Brakuje mi ciepłego łóżeczka i herbatki albo kawki. Czegokolwiek. Byleby
ciepłe.
Łazienka jest
nawet przestronna i co najważniejsze czysta. Wyciągam z torby szczotkę do
włosów. Rozczesuję pokołtonione loczki, choć właściwie powinnam to nazwać
wyrywaniem włosów z głowy. Kiedy dostaną trochę wilgoci od razu zaczynam
wyglądać jak pudel. Przewracam oczami. Po dłuższej chwili wyglądają już całkiem
znośnie i przede wszystkim nie wyglądają jak zbity kokon, w którym nie wiadomo
co mieszka.
Jeszcze pozostaje
mi do zmiany koszulka. Mam lekką paranoję. Bo w każdej chwili ktoś może tutaj
wejść i mnie zobaczyć. I bardziej paranoiczne jest to, że przecież na większość
imprez chodzę dużo mocniej rozebrana niż dzisiaj. Ściągam ją i wyciągam z torby
bluzę. Nie mam drugiej koszulki na zmianę. Udaje się zrobić to sprawnie. Czas
wracać do towarzystwa.
Andreas
Odebrałem dziwny
telefon od Tanji. Wracałem z Ga-Pa, gdzie razem z Krausem i Karlem mieliśmy
trening. Nie mówiłem nic bliźniaczkom, bo zdecydowanie nie chcę, żeby wiedziały
kim jestem. I siostry też o to prosiłem. Tak będzie lepiej. Skoro one nie
wiedzą, to tylko się cieszyć.
Jadę dość stromą
ulicą, pod górę, serpentynami i powiem szczerze, że gdyby nie fakt, że chodzi o
moje rodzeństwo, to pewnie nie ruszyłbym tyłka. Moje Audi jest średnio zwrotne
i ledwo wykręca się na zakrętach. Na dodatek ciągle pada deszcz. I jest mega
ślisko. Od kiedy ja ciągle narzekam?
Włączyłem sobie
płytę The Weeknd i wczuwam się w muzykę. GPS mnie prowadzi, niczym się nie martwię.
Do chatki w górach jest jeszcze kawałek, ale wiem, że i tak nie podjadę na samą
górę. I kilka minut później mam rację. Wyciągam z bagażnika trzy parasolki, bo
tyle mam i maszeruję ścieżką w stronę opisanego przez Tanję schroniska.
Wchodzę do
środka, wcześniej otrzepując parasolkę z wody. Rozglądam się po pomieszczeniu i
widzę machającą do mnie siostrę. Podchodzę do nich dość wolno. Paraliżuje mnie
fakt, że obok Tanji siedzi Cornelia. Przemoczona, seksownie rozczochrana
Cornelia. Przełykam głośno ślinę. Nie wiem co ona by sobie pomyślała, gdyby
mnie zobaczyła w tym stanie…
- Cześć – witam się z dziewczynami. Mój wzrok od razu wędruje w stronę
panny Kirch.
- Cześć – odpowiada mi cała trójka.
- Gdzie Tina? – nie wiem czemu o to pytam. Jakoś to naturalne, że
gdzie Corni, tam powinna być Tina.
- Poszła się przebrać. Była cała przemoczona – odpowiada Julia.
Cornelia nawet na mnie nie patrzy. Zupełnie jakby czuła wstręt.
- Pójdziesz po nią? – prosi mnie starsza siostra. – Zapłacimy za piwo
i kiełbaskę i się zbieramy. Marzę o ciepłym domeczku.
- Jasne – nie mówię więcej. Zwyczajnie nie mam ochoty. Nienawidzę
faktu, że starsza bliźniaczka mną pogardza. Znajduję toaletę dla pań i lekko
uchylam niedomknięte drzwi. Widzę, że Tina jest w środku i właśnie ściąga mokrą
koszulkę. Wykręca zawartość wody najdokładniej jak się da, nie zważając na to,
że stoi w samym biustonoszu i na to, że nie domknęła drzwi. Jakie ona ma ciało!
Wygląda obłędnie! Po chwili widzę, że ubiera czarną bluzę, która leżała na
blacie obok. Pukam cicho.
- Cześć – witam się z nią szerokim uśmiechem. Nadal mam przed oczami
jej dwa walory.
- Co tu robisz?! – piszczy zaskoczona. Chichoczę na ten widok.
- Siostry po mnie zadzwoniły. Żebyście nie zostały tutaj do jutra –
nie zważam, że to toaleta dla kobiet. Mam ochotę wejść tam i podejść całkiem
blisko niej. CO SIĘ Z TOBĄ DZIEJE, DO KURWY JASNEJ, WELLINGER! Mam ochotę dać
sobie w twarz. Za głupotę.
- Spoko. Spakuję tą przemoczoną ścierkę jakoś i możemy się zbierać –
grzebie w portfelu i podaje mi 5 Euro. – Zapłaciłbyś na moje piwo? – nie
odpowiadam nic, tylko kiwam beznadziejnie głową.
W drodze do kasy
nadal mam przed oczami jej ciało. Nie chciałem zostać posądzony o bycie
powierzchownym draniem. Ja wcale nie jestem z tych co po konkursie lecą załatwiać
potrzeby po toaletach w klubach, (nie koniecznie te podstawowe, które zwykle
się załatwia w toalecie, bo tak mama nauczyła) w damskim towarzystwie, lub
spożywają nadmiernie alkohol czy obie opcje na raz. Jednak wolę posiedzieć w
domu i tam nadmiernie spożywać alkohol i spędzać czas w towarzystwie kobiet i
to nie koniecznie mamy czy sióstr.
W samochodzie
panuje harmider. Moje siostry i Cornelia siedzą z tyłu i głośno rozmawiają, a
Tina uparła się, by pooglądać bajery w moim samochodzie, więc siedzi z przodu.
Skąd ona ma tyle energii?
- Jeśli już musisz mi wszystko włączać, to chociaż zapytaj do czego to
jest – ganię ją. Niech nie myśli, że jej wszystko wolno.
- W podzięce za przyjechanie, zapraszamy na kawę do nas – odpowiada.
Lekko zamieram.
- To nic takiego – odpowiadam. Bo faktycznie to nic takiego.
- Nie pierdol – prycha. – Jechałeś tyle, żeby usłyszeć dziękuję?
Chociaż na piwo wpadnij.
- Nie no, ale po co? – głąbie niedomyty! Masz Cornelię na wyciągnięcie
ręki i odmawiasz?
- Dwudziesta – mówi twardo.
- Okej – wpadnę, bo nie wypada się kłócić. I będę mógł trochę
posiedzieć z Cornelią. Jeśli nie zwieje.
Przed dwudziestą
zbieramy się i w trójkę jedziemy samochodem Julii do Ruhpolding. Od dwóch
godzin chodziłem po domu jak kot z pełnym pęcherzem i wałkowałem w głowie
przeróżne scenariusze. Nie mamy zbyt
daleko, więc podróż nie trwa długo. Pod hotelem, w którym mieszkają
jesteśmy punkt dwudziesta. Wysiadamy i w holu wita nas koleś ala lokaj.
Dziewczyny już
siedzą przy stoliku dla VIPów. Cornelia ma na sobie przepiękną kwiatową
spódniczkę i czarną obcisłą koszulkę. Jest przepiękna. Tina nie pozwoliła mojej
wyobraźni się rozpędzić. Jeansy i czerwony t-shirt.
- Dobrze, że jesteście! – zamawiamy piwo. Jest mi dane siedzieć obok starszej
panny Kirch i o dziwo mnie nie odtrąca! Ona chce ze mną rozmawiać! Spoglądam
kątem oka na Tinę. Triumf i radość gości na jej twarzy.
- Przepraszam za moje zachowanie – słyszę jej delikatny głosik. Zamieram kompletnie.
- Nie szkodzi. Może przesadziłem trochę…
- Nie, ty nie. Ja wyszłam na kretynkę. Mam nadzieję, że mi… Że
przyjmiesz przeprosiny – zgadzam się na wszystko.
- Nie gniewam się – teraz już mam wszystko, czego potrzebuję.
***
Jest i następny ;D
Czas trochę odsapnąć i naładować baterię przed nowym semestrem.
Nie zmienia to jednak faktu, że piszę kolejne rozdziały i historia nabiera pomału kolorków.
Mam nadzieję, że Wam się spodoba :)
Dajcie znać co myślicie :))
Witaj Kochana.
OdpowiedzUsuńNo historia nam się rozpędza.
Okay tu niby Cornelia, a Tu
Tina bez bluzki.
Andreasik mam się chyba zagalopował.
Albo ta albo ta.
Zastanawia mnie cała ta sytuacja z narzeczonym Corneli.
Niby super świetnie a jej brakuje jego czułości.
Jestem bardzo ciekawa co będzie dalej.
Buziaki ;*
Cześć :D
UsuńNo Andiś nie może się zdecydować (no dobra, tutaj nie pasuje do niego Andiś jednak) :D
Narzeczony Corni to buc do kwadratu! Sama nie wiem czemu z nim jest :P
Pozdrawiam :*
kocham to ff, naprawdę. czytam i mam nieskończoną bekę (możesz mnie nazwać idiotką, ale mniejsza z tym, większość istot ludzkich ma mnie za taką)
OdpowiedzUsuń"panu popierdolonym" O NIE XDDD kiedy ta Corni zauważy, że to nie pan popierdolony jest jej pisany?
Welli, ale ja Cię proszę o ogarnięcie swoich samczych zapędów, oki?
ale te ich myśli to są rozpierdalające XDDD (licze, ze się nie obrazisz za słownictwo XDDD)
chcę kolejny! :(
Cześć :D
UsuńSpoko :D Nie mam beki :D Bardzo się cieszę, że Ci się podoba :D
Corni już niedługo przejrzy na oczy :D Niedługo :D
Welli to idealny przykład samca-wzrokowca o dość prostej budowie mózgu :D
Nieeee, ja się nigdy nie gniewam za takie słownictwo :P
Pozdrawiam :*
Zapraszałaś, więc jestem. I zostaję na pewno! Ta historia jest świetna.
OdpowiedzUsuńRozdział niesamowity!
Jestem ciekawa z kim w końcu będzie Wellinger. Niby podoba mu się Cornelia, ale skoro ona ma wziąć niedługo ślub i na dodatek kocha tego całego Friderick, to chyba raczej nic z tego nie będzie. No chyba, że jednak coś namieszasz.
Chociaż według mnie Andreas lepiej pasował by do Tiny.
Z niecierpliwością czekam na kolejny i dużo weny życzę.
Buziaki. ;*
PS. Jeśli byłaby taka możliwość, to informowała byś mnie o nowościach?
Cześć :D
UsuńDzięki za odwiedziny :D Zapraszam częściej :D
Dziękuję :D
Wellinger sam nie wie czego chce. Albo inaczej. Wie, ale jeszcze tego nie ogarnął.
Namieszam, bo nie byłabym sobą :D
Dzięki i jasne, że będą informacje o nowym :D
Pozdrawiam :*
Uwielbiam Andreasa w tym opowiadaniu!
OdpowiedzUsuńTylko... ekhm... niech pan Wellinger zdecyduje się, która mu się podoba, bo ta sytuacja w toalecie. Hm... sama nie wiem co myśleć.
Zastanawia mnie też ta sytuacja z narzeczonym Cornelii.
Czekam z niecierpliwością na kolejny.
Buziaki :*
Cześć :D
UsuńJa też go uwielbiam, ale nie tylko w tym opowiadaniu :P Nie no, bez przesady. Bardzo gościa lubię i szanuję :D
Jak już wspominałam, on sam nie wie czego chce.
Pozdrawiam :*
Kiedy już byłam całkowicie pewna, że Andiemu spodobała się tylko i wyłącznie Cornelia, Ty wyjechałaś z tą sytuacją w toalecie i namieszałaś mi w głowie :D
OdpowiedzUsuńWellinger, Wellinger... coś czuje, że ktoś tutaj będzie bardzo niezdecydowany; z jednej strony zadziorna Cornelia, z drugiej okazyjnie seksowna Tina... cóż, nie pozostaje mi nic innego jak czekanie na kolejny rozdział, bo zaczyna się robić ciekawie ;)
Weny ;*
Cześć :D
UsuńHa! Bo ja już tak mam, że zwykle jak coś jest oczywiste, to muszę namieszać :D
W sumie to wychodzi tak, jakby to on miał sobie wybrać, ale wydaje mi się, że ani Cornelia, ani nawet Tina nie zgodziłyby się na taki układ :P
Pozdrawiam i dziękuję :*
Witaj!
OdpowiedzUsuńW końcu dotarłam!
Wspaniałe opowiadanie <3
Szczerze mówiąc to nie przepadam za historiami z Wellingerem albo raczej nie przepadałam... uwielbiam Andreasa w Twoim opowiadaniu :D
Coś czuję, że Andi nam się dopiero rozkręca... cicha woda brzegi rwie ;>
A co mi tam, napiszę z góry, że kibicuję Tinie i Andiemu!
Zostaję tutaj! ;*
Jeśli masz czas, a przede wszystkim chęci to zapraszam do mnie:
http://there-is-this-girl.blogspot.com/2016/02/rozdzia-2_6.html
Pozdrawiam, Camille
Cześć! :D
UsuńBardzo się cieszę i dziękuję :D
Ale ze względu na Andiego samego w sobie, czy że go pełno w opowiadaniach? Nie wiem co z nim jest, ale dobrze się o nim pisze. Whatever! :P
Haha! Ja też im kibicuję, ale to by było oczywiste :P
Pozdrawiam i na pewno zajrzę! :D
Hej, hej :D
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za zaproszenie! :D
Muszę przyznać, że zakochałam się w tej historii na samym początku i zostanę tu do końca. <3
Co do rozdziału... po prostu cudny! <3
Od początku czułam, że nie tylko Corni zawróci Andreasowi w głowie. Zobaczymy jak to się rozwinie, chociaż osobiście kibicuję Andiemu i Tinie. Nie wiem czemu, ale bardziej mi tu pasuje. :)
Czekam na kolejny i życzę weny ;)
Buziaki ;**
Hejo! :D
UsuńBardzo mi miło, że zajrzałaś :D
Dziękuję :D
No zobaczymy jak mi się to rozwinie w głowie :D
Zapraszam dziś (sobota) w godzinach wieczornych :D
Pozdrawiam :D
W końcu melduję się!
OdpowiedzUsuńNo, kochana, powiem szczerze, że bardzo mi się u ciebie tutaj podoba. Po pierwsze, śliczny wygląd bloga, po drugie, świetna historia ^^
Nie przepadam za bardzo za Wellingerem, ale w twojej wersji prezentuje się bardzo sympatycznie :) Jestem ciekawa, którą z dziewczyn nasz bohater wybierze, bo obie są naprawdę fajnymi dziewczynami :)
Czekam!
Buziaki :**
PS. Jeśli masz chwilkę, to zapraszam też do siebie na nowość :)
Cześć :D
UsuńBardzo się cieszę :D Dziękuję ;D
I cieszy mnie, że Andreas prezentuje się sympatycznie :D
Pozdrawiam i oczywiście wpadnę do Ciebie, ale po konkursie :D