28 sty 2016

Kolacja

Cornelia

Poranek jest trudny. Obie jesteśmy niewyspane i rozkojarzone. I jakimś cudem mam przed oczami tamtego blondyna. Kojarzę tego chłopaka. Pan skoczek. Pies na baby jakich mało. Zawsze obok niego wielkie kółeczko dziewczyn czekających na autograf czy zdjęcie. I wszystkie piszczące. Patrzę na Tinę i widzę, że walczy z bólem ręki. Włożyła dzisiaj długi rękaw, choć idzie się spalić na wiór. Mama obserwuje ją jak z trudem podnosi łyżkę z płatkami.
- O której spodziewamy się gości? – odwracam jej uwagę. Widzę, że chciała coś skomentować, ale w porę zareagowałam.
- O osiemnastej. Pamiętajcie o porządnych strojach – kieruje swój wzrok na Tinę, która nieudolnie dokańcza jeść płatki. Uśmiecha się do mnie lekko. Tata jak zwykle nic nie mówi i jest zamyślony, a Oli je płatki z miseczki palcami. Mama od razu się denerwuje i pokrzykuje na niego. Jest mi przykro, że tak nas traktuje. Może z wyjątkiem mnie. Ale w sumie nie do końca. Nikt chyba nie zna mnie tak dobrze jak ja. Nawet Friderick.
                Po śniadaniu idziemy z Olim na dwór. Pozwalam bratu bawić się z innymi dziećmi na placu zabaw, a sama idę w stronę leżaków. Tina już tam leży i opala nogi.
- Myślisz, że coś podejrzewa? – słyszę jej stłumiony głos.
- Na pewno – nie gniewam się na nią. Wręcz jestem… Zadowolona?
- Na kolację mam tą cholerną sukienkę na gorsecie – skrzywiam się. Faktycznie będzie słabo. Lekko podwijam jej rękaw i spoglądam na bandaż. I tak jest lepiej niż wczoraj.
- Może chcesz tą moją? Z koronkowymi rękawami?
- Nie. Od razu zauważy i będzie się drzeć. Spoko. Powiem, że się wywaliłam goniąc Oliego. Przecież go nie spyta – wiem, że to nie przejdzie. Ale nie mam wyboru. Jest moją siostrą i muszę ją kryć.
                Wieczorem ubrane przykładnie jak mama nakazała, stawiamy się w jadalni. Obsługa już krząta się między kuchnią, a wielką salą jak mrówki. Nie patrzą na siebie, mają tę samą sztywną minę i obłęd w oczach. Pewnie mama zdążyła ich już ustawić.
                Rozglądam się po pomieszczeniu i widzę jak gorączkowo dyskutuje z tatą o czymś. Wręcz się kłócą. Patrzę na Oliego, którego zainteresowało akwarium w rogu sali. Chwytam jego dłoń. Nie chcę, żeby widział jak rodzice się kłócą. Nie chcę, żeby właśnie to pamiętał z dzieciństwa. Kiwam Tinie, że zabieram małego. Ona uśmiecha się serdecznie i siada na jednym z krzeseł, chowając pod stołem rękę.
                Słyszę, że mama wypomina ojcu jakąś blondynkę… Czyżby tata nie wytrzymał? Wiem, że rozwód jest blisko. Czuję to w kościach. Rodzice nigdy specjalnie się nie kochali. Chodzi im teraz chyba wyłącznie o opiekę nad Olim i pieniądze. Niestety kolejność prawdopodobnie jest odwrotna. Nienawidzę tego wszystkiego. Poważnie! To… Spokojnie Corni. Przecież to nie twoja wina. Patrzę kątem oka, jak mama wypada z pomieszczenia dla personelu wściekła. Od razu podchodzi do Tiny i szarpie ją za ramię, krzycząc, że nie powinna tam siedzieć. Że znowu zachowuje się jak idiotka i smarkula. Od razu chcę tam podbiec, ale tata robi to pierwszy. Krzyczy na mamę. Że ma zostawić Martinę w spokoju i że nie powinna się wyładowywać na niewinnym dziecku. Słyszę, że ktoś dostaje w twarz. Ale nie wiem kto, bo pilnuję, żeby Oli tego nie widział i nie słyszał. Odwracam się dopiero, jak słyszę, że ktoś wychodzi z pomieszczenia.
                Tata siedzi na krześle i trzyma się za policzek. Tina podchodzi do niego z woreczkiem z lodem i przykłada w bolące i zaczerwienione miejsce. Nienawidzę mojej matki…

~

Tina

                Moja matka jest wściekłą kurwą bez serca! Jak można się tak zachowywać?! Tylko pieniądze jej w głowie. Nic więcej. Swoje dzieci ma za nic. I wspaniałego męża też. Wzdycham ciężko. Jak mamy się zachowywać na tej pierdolonej kolacji? Wszystkim rozjebała humor, a zaraz przyjdzie odsztafirowana, z miną jakby nic się nie stało i będzie rżnąć ostro damę. Taka właśnie jest Sabine Kirch. Ona ma być najważniejsza.
                Widzę jak Corni zajmuje się Olim. Jest niesamowita. Potrafiła odciągnąć naszego małego braciszka i nie pozwoliła mu widzieć tego gówna. Mamy popierdoloną matkę. Czasami myślę, co by było, gdyby jej nie było. Czy byłoby nam lepiej? Właściwie dla mnie to by było bez różnicy. I tak się mną nie interesuje. Oliego wychowuje niania, a Corni jest wystarczająco dojrzała by się zająć sobą. W rodzinie Kirchów wszystko jest inne. 
                Punkt osiemnasta podchodzi do nas jedna z kelnerek i mówi szeptem, że goście już są. Spinam się. Wstajemy od stołu, biorę szybko od taty lód i zanoszę do kuchni. Chwilę później wszyscy stoimy jak cepy w holu i ze sztucznym uśmiechem na ustach czekamy na wspólnika taty. To co widzę totalnie mnie zaskakuje. I to zdecydowanie nie są małe bachorki. Od razu w głowie zaczyna mi wszystko pracować. Może ten wieczór nie będzie taki zły?
- Hermann! – mój ojciec wkłada maskę szczęśliwego ojca i męża. Podchodzi do kobiety, z którą przyszedł, mniemam, wspólnik ojca i całuje jej dłoń na przywitanie. Gdyby matka to widziała, to może zalałaby ją w końcu krew i pokazałaby swoje popierdolone oblicze. Ale jej nie ma. Patrzę kątem oka na Corni, która jest wyraźnie niezadowolona obrotem spraw. Zabawia Oliego, którego trzyma na rękach, uwieszonego za jej szyję.
- Olivia, moja druga żona – przedstawia ją pan wspólnik. Ojcu świecą się oczy na jej widok. Chyba ma słabość do blondynek. – A to moje dzieci – kiwa ręką i wszyscy w rządku podchodzą. – Tanja, Julia i Andreas.
- Cornelia, na jej rękach Oliver i Martina – przedstawia mnie tato. Krzywię się na Martina. Andreas parska śmiechem pod nosem.
- Przepraszam, coś  się stało? – kilka odpowiednio zaakcentowanych słów wychodzi z moich ust.
- Wszystko w porządku – podchodzą do nas i się witają. Uścisk dłoni Andiego jest zdecydowanie zbyt mocny. Szczególnie, że wie co mi się stało w rękę.
- Kontuzja? – pyta mnie jedna z jego sióstr. Nie mam pojęcia która.
- Biegałam za bratem i się przewróciłam – dama mi się włączyła. Cornelia słucha uważnie i też się śmieje pod nosem.
- Zapraszamy do stołu – mówi Hermann.
- A twoja żona?
- Poradzimy sobie lepiej bez niej – odpowiada krótko. I dobrze! Nie chcę jej tutaj. Wszystko by zepsuła.
                W jadalni miałam mieć miejsce z brzegu i zaraz obok mnie Corni. Ale w głowie zaświtała mi lampka pod tytułem „swatka” i postanowiłam usadzić nas trochę inaczej. Poinstruowałam szybko kelnera jak to ma wyglądać i po chwili ruszył do akcji. Przesiadłyśmy się na krótszą krawędź stołu tak, by Corni mogła siedzieć obok Andreasa. Ten był wyraźnie szczęśliwy na tą myśl. Corni już mniej. Ale dopóki nie wie, że to ja, to jestem bezpieczna. Rodzice mieli siedzieć po drugiej stronie stołu, a Oli zaraz obok taty.
                Chwilę później słyszę głośny stukot obcasów po posadzce. Oho! Zacznie się.
- Wypadałoby poczekać na wszystkich – mimo ironicznego tonu, uśmiech nr 7 jest pokazany. Wczoraj była ponoć na wybielaniu zębów, więc pokazuje cały wachlarz każdemu kto popadnie. Podchodzi do Hermanna i podsuwa mu swoją wypierścionkowaną dłoń pod nos. Nie podoba się to Olivii, ale co ma zrobić?
- Hermann Wellinger – wstaje i całuje lekko dłoń. Tata wywraca oczami. Patrzę na Corni i robi to samo. Cudowny wieczór się zapowiada. Tanja się rozkręca i zaczyna nawijać o swojej pracy, chłopaku, ślubie i wszystkim innym. Jest taka żywiołowa! Mogłabym się z nią zaprzyjaźnić! Chyba…
                Julia jest spokojna, wyważona i ciągle gapi się w telefon pod stołem i coś pisze. Pewnie ma zazdrosnego faceta. Za to Andreas jest w siódmym niebie. Próbuje zagadywać Corni i wypytuje ją o wszystko, ale ona siedzi zachowawczo. Kopę ją lekko pod stołem, gdy zaczyna kręcić nosem. Chciałabym ich zeswatać, bo nie znoszę tego cymbała Fridericka! I wiem, że oni pasują do siebie. Tylko Corni ma zasady. Ja ich nie mam i jestem sama. Może w tym jest problem? Ona ma zasady. Niedostępna. A i tak wszyscy za nią latają. Pominę fakt, że ona wygląda jak Miss World, a ja jak jakiś emo-brudas z ciałem kluski.
- Przepraszam na moment – moja siostra wstaje i chyba udaje się do toalety. Andreas smutnieje. Przesiadam się na miejsce siostry i włącza mi się pani z telezakupów, która chce zachęcić do produktu widza.
- Głowa do góry! Nie taki diabeł straszny. Ona jest po prostu… Ona lubi być zdobywana! Jej wbrew pozorom się podoba twoje zainteresowanie. Znam ją. Gdybyś jej się nie podobał, to by cię olała, a tak przecież rozmawiacie! – kłamię jak pojebana. Nos mi zaraz urośnie tak długi jak ten stół.
- Nie pocieszaj mnie. Mam oczy – mruczy pod nosem i kręci w miejscu widelcem.
- Gówno się znasz! – wymsknęło mi się. Chyba nie ma co rżnąć damy, jak mi się sytuacja nie klei. – Znaczy, nie mów tak!
- Martina ma rację – odpowiada Julia.
- Błagam, Tina. Martina to wymysł mojej chorej umysłowo matki. I tylko po to, żeby mnie napiętnować i zdenerwować.
- Zgadzam się z Tanją. Tina ma rację. Nie poddawaj się braciszku! – obie chyba łapią o co mi chodzi i widzę, że może jednak mam sprzymierzeńców.
- Spróbuj jeszcze raz. Mówię Ci! – klepię go delikatnie w ramię. Słyszę kroki, więc wracam na swoje miejsce.

~

Andreas

                Cornelia ma mnie gdzieś. Pomału zaczynam się zastanawiać czego ja oczekuję od tej pięknej dziewczyny? Że spojrzę i poleci na mnie? Przecież nie jest fanką, ani nikim takim. Nie będzie za mną łaziła i szukała pretekstów do spotkań. A ja nie mam pojęcia co robić. Tina mówi co innego, a Cornelia zachowuje się zupełnie inaczej.
                Kolacja jest pyszna. Przyznaję. Żałuję, że nie ma tutaj mamy i nie może tego spróbować. Tata chciał, żeby przyszła z nami i z Robertem. Przecież to nic złego, że po rozwodzie każdy znalazł swoich partnerów. Nie czuję się w żaden sposób wściekły i zły na nich. Nie mam prawa ich oceniać. Wręcz nie powinienem.
                Patrzę na ojca i Olivię. Są szczęśliwi. Mimo, że jest od niego sporo młodsza i właściwie mogłaby być moją starszą siostrą, to wcale mi to nie wadzi. I podejrzewam, że prędzej czy później pojawi się kolejny mały Wellinger w domu. Może doczekam się braciszka?
                Cornelia wierci się na krześle i niechcący trąca mnie nogą. Czuję dreszcze, gdy nasze ciała się stykają. Robi mi się gorąco i zaraz mam mokre plecy i dłonie. A spodnie zaczynają się robić za ciasne. Zachowuję się jak gówniarz! Zobaczyłem fajną laskę i nagle mój organizm postanowił mnie wypróbować.
- Andi! – dociera do mnie jakiś krzyk. – Andi, ośle! Do cholery rusz dupsko! – Julia o mało nie spycha mnie z krzesła. Okazuje się, że wszyscy wstali, a ja siedzę na skrawku sukienki siostry i uniemożliwiam jej powstanie.
- Wybacz – podnoszę kościsty zadek. Cornelia bierze brata na ręce i ucieka z jadalni. Patrzę na nią jak wchodzi po schodach i za chwilę znika za rogiem. Potem przenoszę wzrok na Tinę, która prowadzi nas do pokoju naprzeciwko.
                W sali jest bilard, skórzane sofy, stolik z trunkami i ogólnie jest tak jakby zaraz mieli wpaść tu gangsterzy po hajs. Tina rozlewa alkohol. Wiem, że nie powinienem pić, ale chyba muszę. Może po whisky będę odważniejszy i zdecyduję się na jakiś dalszy krok.
                Rozmawiamy na luzie. Siedzę naprzeciwko Tiny i widzę jak próbuje zabić ból alkoholem.
- Boli? – pytam i patrzę na opatrunek. Krzywi się. Głupie pytanie Wellinger.
- Jak cholera – upija kolejny łyk.
- Może chcesz jakieś tabletki przeciwbólowe? – Tanja czasem zachowuje się jak prawdziwa głupia blondynka. Tina podnosi szklankę i pokazuje, że chyba nie wypada mieszać. Opieram się o bezgłowie i gapię się w sufit. Nie mam na nic innego ochoty.

~

Tina

                Po kolacji zaczynają się rozmowy biznesowe. Proponuję młodzieży salę bilardową, a Corni na ochotnika zgadza się iść z Olim i posiedzieć z nim, aż zaśnie.
                W sali bilardowej czeka na nas Whisky, lód i jakieś suche przekąski. Częstujemy się i rozsiadamy na sofach. W końcu mogę odetchnąć.
- Boli? – Andreas patrzy na mój opatrunek.
- Jak cholera – to prawda. Ból jest nie do zniesienia.
- Może chcesz jakieś tabletki przeciwbólowe? – na pytanie Tanji odpowiadam uniesieniem szklanki z trunkiem w górę.
- Papieroska? – proponuję gościom. Wszyscy kiwają przecząco głową. Cornelia akurat wraca z pokoju i dosiada się do nas. – Idę na chwilę na taras.
                Jest wilgotno. Wiem, że zaraz mi się kędziorki pojawią na głowie. I będę pudlem. Ale kij z tym. Już nie muszę rżnąć damy. Zapalam fajkę i zaciągam się. Po chwili słyszę kroki. Andreas staje obok mnie. Podaję mu paczkę, ale ten chwyta moje palce w swoje i zaciąga się tym odpalonym. Higieniczne. Nie powiem.
- Nie chcę jebać dymem – czyli w nim też drzemie niegrzeczny chłopczyk. Super!
- Co cię gryzie Andreasie?
- Twoja siostra daje mi do zrozumienia, że mnie nie chce.
- Moja siostra sama nie wie czego chce. Taka jest prawda.
- Kręci się obok niej ktoś? – i co ja mam ci odpowiedzieć?
- Nie. Przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo – trudno. Może się uda najpierw ich zeswatać. Zanim to wyjdzie na jaw.
- A ty? – zaskakuje mnie. Wyglądam na taką co kogoś ma?
- Singielka.
- A to dziwne! Wyglądasz na taką, co się nie może opędzić od kolesi – chichocze. Serio?!
- Zainteresowałeś mnie. Dlaczego tak myślisz? – będę drążyć temat. Niech mi powie prawdę.
- Jesteś ładna, zadziorna, wbrew pozorom sympatyczna! Mój kolega byłby szczęśliwy, gdyby mógł cię poznać! – oho! Swatka mu się włączyła. Zastanawiam się czy iść na to. Bo jak już powiem A, to trzeba będzie powiedzieć B.

- W sumie co mi szkodzi? Okej – zgadzam się. I mam w dupie co będzie dalej.



***

Dzisiaj trochę krócej. 
Muszę się Wam pochwalić :P
Otóż nie było mnie tutaj dawno, ponieważ...
we wtorek zostałam INŻYNIEREM! :D
(kocham AGH <3).
Wszystko podporządkowałam nauce i obronie. Cel nr 3 osiągnięty :D Jedziemy dalej :D
Piszczcie jak Wam się podoba :D
Wszystkie zaległości nadrobię w weekend. W oczekiwaniu na nocne skoki :D
Do następnego! :D

6 komentarzy:

  1. Zupełnie nie wiem co Ci tutaj napisać, bo ten rozdział jest genialny. To dopiero początek, a mnie już wciągnęła ta historia, bo jest taka... inna od wszystkich, według mnie - ma w sobie to 'coś' :D
    Ahh, biedny Andi. Może z czasem Cornelia zwróci na niego swoją uwagę, kto wie. Na pewno byłaby z nich ciekawa para, ale... okej, stop! Ona nawet nie chce z nim rozmawiać, a ja już bredzę o jakichś związkach :D Natomiast Tina wydaje się być ogarniętą dziewczyną i mam nadzieję, że jakoś pomoże Wellingerowi zdobyć swoją siostrę, no i że sama znajdzie odpowiedniego kawalera, np. kolegę Andiego!
    Czekam na kolejny ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! :D
      Bardzo mnie to cieszy :D
      Mam już dalszy plan dla nich i to taki, że wszyscy będą zadowoleni :D
      Pozdrawiam :D

      Usuń
  2. Hej. W końcu zebrałam się i przeczytałam. Żałuję, że dopiero teraz. Serio. Rozdział mistrzowski. Oj, biedny ten nasz Andi. Ale co, niech się pomęczy. Nikt nie mówił, że będzie łatwo. W każdym razie trzymam za niego kciuki :3
    Czekam na kolejny :)
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej :D
      Dzięki :D
      Andi na razie nie trafił w dobry moment, ale kto wie :P
      Pozdrawiam :D :*

      Usuń
  3. W oczekiwaniu na nocne skoki przybywam z "Human" Cristiny Perri w tle <3 Poryczę się zaraz przez tą piosenkę ;(( Co do inżyniera gratki! :D
    Rozdział świetny ;) Pogubiłam się najpierw w imionach ale już daję radę :p Matka dziewczyn i Olliego jest dziwna O.o I oby Fredrick czy jak mu tam poszedł w piz*u. A obstawiam że rodzeństwa się zakolegują :D
    Życzę obu nowym parom szczęście ;)
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :D
      Aż tak zagmatwałam tymi imionami? :P
      No wiadomo, że się zakolegują :D
      Pozdrawiam :* :D

      Usuń

czytasz = komentujesz
Bardzo byłabym wdzięczna za wszelakie uwagi.
Zawsze to lepiej, gdy ma się świadomość, czy komuś się podoba czy nie :))